W poszukiwaniu przepisu na udany związek
Słodkie uśmiechy i zalotne spojrzenia… Bo w uwodzeniu, kto jak kto, ale mieszkańcy Kochanowic wiodą prym. To właśnie w tej miejscowości wyjątkowo łatwo wpaść w sidła uczuć, bo w końcu nazwa zobowiązuje. Rozwody niezwykle rzadko się tu zdarzają. Liczbą dzieci też można się pochwalić, a bacznie przyglądający się temu wszystkiemu sołtys, zapewnia, że problemy sercowe kochanowiczanom nie doskwierają.
– Bardzo dużo par się przechadza, no ja tam czasami podsłuchuję, jak siedzę na balkonie, to słyszę takie czułe słówka – mówi Franciszek Machnik, sołtys Kochanowic. Te czułości wymieniają w Kochanowicach od ponad półwieku państwo Skolikowie. – To byśmy nie żyli 55 lat, jak by nie było takiego szczęścia i nie byłoby współżycia – przyznaje Stanisław Skolik.
O udanym współżyciu mówią też mieszkańcy podmyszkowskiej Miłości. Już bowiem wiadomo, że po ostatnich awariach prądu, liczba mieszkańców tej niewielkiej wsi się powiększy. Tutejszy sołtys marzy, że to właśnie niewielka Miłość stanie się kiedyś polską Wenecją. – Brakuje tutaj gondoli, morza, ale może coś tutaj ściągniemy. Może coś tutaj uda się – stwierdza Stanisław Hecht, sołtys Miłości. Bo tych, którzy przyjeżdżają do Miłości, żeby wyznać swoje uczucia, z roku na rok przybywa. A i o receptę na udany związek tu nie trudno. – Tak to by nie poważali się tak bardzo, a tak jak jest zazdrość, to jeden drugiego lepiej poważa i lepiej się miłują – uważa Czesława Woźnica, mieszkanka Miłości.
A że miłości nie ma bez zazdrości, doskonale wiedzą, niespełna 80 kilometrów dalej, w dzielnicy Orzesza. – Musi być umiar, bo jak za dużo, to potem szkodzi i w związkach, i w mieszkaniu w Zazdrości, i we wszystkim – podkreśla Wioletta Sznapka, mieszkanka Zazdrości.
W Kochanowicach, Miłości czy Zazdrości sposobów na szczęście w uczuciach nie brakuje, bo tu Święto Zakochanych trwa przez cały rok.