Waga stresu

– Waga całościowa waży, ale do załadunku jak się jedzie to to jest wszystko ładowane metodą “na oko” – przyznaje Marcin Blaski, kierowca tira. No i szczęśliwi kierowcy, jeśli tak doskonałą metodą uda się odmierzyć zakontraktowany węgiel, bo gdy waga wskaże co innego niż kwit dosłownie zaczyna się jazda… i to w kółko. – To kierowca ma się martwić, żeby zjechać, wyjechać, odjechać, a jeszcze wyjechać stąd i podstawić się z powrotem na doładunek – stwierdza Radosław Piech, kierowca.
Jeśli węgla jest za dużo trzeba jechać kilkaset metrów i zrzucić go na zwał. Jeśli za mało z powrotem na załadunek. I tak nawet kilka razy, bo zrzuca się i dokłada też na oko.
W końcu Piotr Piotrowski, któremu załadowano trochę za dużo postawił się i powiedział – nie jadę. – Przyszedł jakiś tam z ochrony, jakiś szef czy kto i straszył mnie, że na dołek mnie zamkną, bo jakieś tam robię… no tak to nazwał, że nawet nie pojąłem – mówi. Doskonale natomiast Piotrowskiego zrozumieli inni kierowcy i wcale nie mieli mu za złe, że stał przez kilka godzin.
– Życzylibyśmy sobie, żeby władze kopalni i holdingu – spojrzały na nas też łaskawym okiem – podkreśla Artur Grajewski, kierowca.
Jak się dowiedzieliśmy to łaskawe oko potrzebuje nieco czasu. – Przyjmuję uwagi i zorientuję się natychmiast jak ta sprawa wygląda – zapewnia Waldemar Mróz, wiceprezes Katowickiego Holdingu Węglowego.
Póki co pocieszające może być to, że miara “na oko” staje się coraz dokładniejsza.