Walczymy do końca! Uczniowie nadal okupują bytomską szkołę

Wszystkie ręce na pokład, bo okręt tonie. Przynajmniej dla tych młodych ludzi, którzy za kilka miesięcy nie chcą zostać rozbitkami. – Jedzenie wziąłem ze sobą, picie jest, prowiant, będziemy walczyć – deklaruje Mateusz Cybulski, uczeń Technikum nr 4 w Bytomiu. Walczyć o to, żeby miasto nie rozdzielało uczniów szkoły i nie przenosiło ich do dwóch innych. Zwłaszcza, że zdaniem dyrektora, o lepsze warunki do nauki zawodu niż tutaj, będzie trudno. – Jesteśmy teraz w nowo otwartym studiu fotograficznym dla zawodu fototechnik, które w tym roku otwarliśmy, a za ścianą będziemy otwierać ciemnię, która będzie wyposażona jeszcze w tym roku – mówi Zygmunt Rubin, dyrektor Technikum nr 4 w Bytomiu.
To jednak może już się nie zdarzyć. Petycje i prośby nie pomogły, dlatego uczniowie wczoraj po południu rozpoczęli strajk okupacyjny. – Będziemy siedzieć w budynku, dopóki nie zmienią zdania. Czekamy tutaj na nich – mówi Tymoteusz Jabłoński, uczeń Technikum nr 4 w Bytomiu.
Ale na odpowiedź władz Bytomia, nie doczekali się nie tylko oni. – Nie chcą z nami rozmawiać jako z rodzicami, nie potrafią z nami rozmawiać i teraz wychodzą. Po prostu są chyba wystraszeni. Najwyraźniej przedstawiciele miasta bali się również dziennikarzy. Nie chcieli opowiedzieć o rozmowach, które do późna toczyły się za zamkniętymi drzwiami. – Mam wielkie pretensje o to, że piękna lekcja demokracji, jaka mogła być została zaprzepaszczona – mówi Andrzej Piekarczyk, rodzic.
Rzeczywiście dla tych młodych ludzi to zupełnie nowa lekcja. Noc w prowizorycznych warunkach, najazd mediów i rozgłos, dzięki któremu chcą osiągnąć swój cel. – Na początku była to właściwie sprawa mająca jakiekolwiek znaczenie w Bytomiu, później ewentualnie gdzieś na Śląsku, teraz właściwie to się rozeszło na coraz większą skalę – twierdzi Robert Kostecki, spędził noc w szkole.
Za to coraz większe zdziwienie budzą kolejne wypowiedzi odpowiedzialnej za oświatę w mieście wiceprezydent Haliny Biedy, która od wczoraj próbowała załagodzić spór. – Władze miasta mają na uwadze, że przebywanie uczniów na terenie szkoły po lekcjach jest niezgodne z prawem. Jeżeli się uczą, to mają prawo po lekcjach wyrażać sprzeciw przeciwko komukolwiek. Takie jest prawo w demokratycznym kraju. Natomiast uczniowie powinni chodzić na lekcje – mówi Halina Bieda, wiceprezydent Bytomia.
I chodzą. To jednak miasta nie satysfakcjonuje, dlatego urzędnicy zwrócili się już do kuratora oświaty, by ten przeprowadził w szkole kontrolę. – Rozmawiałem z panem dyrektorem. Mam nadzieję, że podejmie wszystkie działania, skoro już tak się stało, aby tę sytuację załagodzić – informuje Stanisław Faber, Śląski Kurator Oświaty.
To może być jednak bardzo trudne, bo na jutrzejszej sesji radni najprawdopodobniej przegłosują uchwałę o podziale szkoły. Uczniowie jesienią mają się już uczyć gdzie indziej, a budynki prawdopodobnie pójdą na sprzedaż. – Trudno mi teraz powiedzieć, co się stanie z budynkami. To wszystko zależy, czy znajdzie się potencjalny kupiec bądź ktoś, kto będzie chciał przejąć te budynki – tłumaczy Halina Bieda, wiceprezydent Bytomia. Trudno za to będzie przejąć do nowego miejsca prawie sześćdziesięcioletnią tradycję elektronika.