Walka o rentę

Z tym, że na wózku będzie poruszał się do końca życia, Marcin Bawej musiał się pogodzić. Z tym, że prawo nie stoi za nim murem, ale mur przed nim stawia – nie potrafi. – To jest paranoja. Musiałbym sobie drugi raz po prostu połamać kręgosłup, żeby dostać jakąś rentę z tego tytułu niezdolności do pracy, czyli jestem traktowany jak osoba pełnosprawna. Jeżdżę na tym wózku i teraz coś musi mi się stać, żebym mógł jakieś świadczenia z ZUS-u dostać. Stos papierów to tak naprawdę historia walki. Póki co – bezskutecznej, bo według urzędników Marcin do renty się nie kwalifikuje. – Musi być niezdolna do pracy, musi wykazać wymagany w przepisach staż pracy i musi spełnić trzeci warunek. Ta niezdolność do pracy musi powstać albo w okresie zatrudnienia, albo w okresie 18 miesięcy po ustaniu tego zatrudnienia – wyjaśnia Anna Sobańska-Waćko, rzecznik ZUS w Chorzowie.
Tyle, że jak mówi Marcin o tym, że zdrowie w pracy traci każdego dnia, najdobitniej świadczą zaświadczenia między innymi od urologa i od chirurga. Ale też fakt, że musiał zrezygnować z reprezentacji Polski w rugby na wózkach. Ze względów zdrowotnych. – Człowiek siedzi na wózku, są zmiany w układzie kostnym, są bóle kręgosłupa, bóle pleców, pojawiają się odleżyny, infekcje pęcherza. Na te wszystkie rzeczy dokumentacja do ZUS-u była dostarczona i ZUS nic nie orzekł. Po prostu, że jest wszystko w porządku – wspomina Marcin.
Jak mówi Łukasz Strączek z katowickiego Centrum Integracja, we wszystkich tych przypadkach rada jest jedna. – Nie poddawać się i nie traktować urzędnika jako tę osobę, która jest wszechmocna, wszechwładna, a jej decyzja nie może być w żaden sposób zmieniona. Urzędnicy to tacy sami ludzie jak my i też bardzo często się mylą. Co niestety skutkuje szkodą dla osoby, która w tej sytuacji jest pokrzywdzona.
Ale ta osoba musi być też zdeterminowana, bo pieniądze potrzebne niepełnosprawnym po to, żeby na wózku nie tylko przeżyć, ale żyć godnie są spore. – Niezależnie od tego czy pracują czy nie pracują, w zależności od tego, jaką mają dysfunkcję, takiego potrzebują sprzętu. I takiego potrzebują dofinansowania, bo wiadomo, że ta renta czy ten zarobek nie wystarcza na to, żeby pokryć wszystkie potrzeby związane z niepełnosprawnością – tłumaczy Agnieszka Kilka, OPS w Świętochłowicach. Tyle, że z kasy ZUS Marcin pokryje je nieprędko. W jego przypadku i sam prezes Zakładu Ubezpieczeń nie pomoże, bo decyzje w drodze wyjątku przysługują tylko tym, którzy… nie pracują. A Marcinowi zdaniem urzedników pozostaje jedno. – Cieszyć się tą pracą, którą ma. Ona na pewno przynosi mu wiele satysfakcji. A w sytuacji kiedy to zatrudnienie ustanie z różnych przyczyn, wówczas może się zwrócić o świadczenie w drodze wyjątku – rozwiewa wątpliwości Anna Sobańska-Waćko, rzecznik ZUS w Chorzowie.
A Marcin pracuje i nie zamierza przestać. Przynajmniej tak długo, jak zdrowie będzie mu na to pozwalać. A, jak zapowiada wcześniej kwestię renty rozstrzygnie sąd.