Wielka Brytania/ Wybory 6 maja

Premier Gordon Brown, od którego zależał wybór terminu wyborów – byle zmieścił się w 5-letniej kadencji parlamentu – doczekał niemal do końcowego gwizdka. I nic dziwnego, bo jego osobista niepopularność i nieufność do Partii Pracy w zeszłym roku sięgnęły zenitu. Dziś jednak przewaga Konserwatystów jest mniejsza i nikt nie może mieć pewności zwycięstwa. Dwa dzisiejsze sondaże brytyjskiej opinii publicznej dają bardzo rozbieżne wyniki – od 10 do zaledwie 4% przewagi Konserwatystów.
Przez wiele miesięcy zdecydowanej przewagi, Konserwatyści nie przedstawili żadnego konkretnego programu w najważniejszej kwestii – ratowania kasy państwowej zrujnowanej walką z kryzysem bankowym i recesją. Brytyjski deficyt budżetowy jest najwyższy wśród państw wysoko rozwiniętych – prawie 13% PKB, a spłaty państwowego zadłużenia muszą się odbić na służbach publicznych, albo na podatkach – a najpewniej na jednym i drugim.
Zwycięstwo w tych wyborach – choć tak upragnione przez Konserwatystów po 13 latach w opozycji – jest więc nie tylko niepewne, ale gdyby do niego doszło, mogłoby się okazać przekleństwem.