Wielki remont w mysłowickim hospicjum

8 października 2009

0 1 minuta

Nic nie zastąpi oddania i miłości. Ale nawet największe poświęcenie przestaje wystarczać, gdy miejsca jest zbyt mało. – Warunki są nie najlepsze, bo tu jest mało pomieszczeń, mało pokoi – mówi Jolanta Boroń, pacjentka Hospicjum Cordis. I choć Jolanta Boroń opiekę i pomoc chwali, to wie, że w innym miejscu, mogłaby ona być jeszcze lepsza. Ale na nowe trzeba jeszcze poczekać. – Będą pomieszczenia, które mają służyć bezpośrednio chorym i ich integracji, żeby czuli się jak u siebie w domu. Żeby mogli normalnie funkcjonować – informuje Barbara Stefańska, Hospicjum Cordis.

Właśnie dlatego w mysłowickim Hospicjum Cordis podjęto decyzje o remoncie starego szpitala w katowickim Janowie. Kamień węgielny pod tę wartą ponad dwa miliony inwestycje wmurowano w czerwcu. – Otwarcie tego pierwszego skrzydła przewidujemy w grudniu – oznajmia Małgorzata Janicka, Hospicjum Cordis. To, biorąc pod uwagę rozmiar prac – dosyć szybko. – Prace trwają, pomagają wolontariusze, wszyscy są w to mocno zaangażowani. Myślę, że to się na pewno uda – dodaje Małgorzata Janicka.

Jednym z wolontariuszy jest Michał Werner. Sam kilka lat temu walczył z chorobą nowotworową. Pomagając, nie tylko chce spłacić dług wdzięczności, ale również coś pokazać. – Ktoś widzi po prostu, że to nie jest wyrok skazujący, tylko że można walczyć. Jeżeli się chce i spotka się odpowiednich ludzi na swojej drodze, można z tym walczyć.

A takie wsparcie jest bardzo ważne. – Ludzie chorzy nie dają sobie rady teraz sami. Finansowo i pod względem opieki medycznej jaka jest w Polsce – uważa Jolanta Boroń. I choć bardzo często okazuje się, że system opieki zdrowotnej sam wymaga leczenia, to zawsze można liczyć na wsparcie bezinteresownych ludzi. – Ludzie są bardzo otwarci i szczególnie ci, którzy w jakiś sposób mieli kontakt z naszym hospicjum, lub z jakimkolwiek hospicjum tutaj na Śląsku – stwierdza Aneta Bielawska, Hospicjum Cordis.

Ciąg dalszy artykułu poniżej