Wielkopiątkowe wodzenie Judosza w Skoczowie

Bez pomocy wcielenie się w tę rolę byłoby o wiele bardziej skomplikowane. Nawet dla Judosza zawodowca. Wszystko dlatego, że słomiany strój waży ponad 10 kilo. Z tym ciężarem Roman Kohut zmaga się po raz dwudziesty. To on przewodzi corocznemu wielkopiątkowemu pochodowi. – Sama postać jest niechlubna, ale ja się nie utożsamiam z postacią. Tworzymy tylko tradycję – mówi. A tradycji musi stać się zadość.
Wodzenie Judosza przetrwało jedynie Skoczowie. Trzymetrowa kukła w towarzystwie strażaków i mieszkańców przemierza miasto niemal tak samo uroczyście jak kilkaset lat temu. – Śmigus-dyngus ma taką moc oczyszczającą, i Judosz też ma, pozbywamy się w ten sposób zła w Skoczowie, klekotki wyganiają to zło – wyjaśnia Robert Orawski z Towarzystwa Miłośników Skoczowa.
Skoczowska kukła swój żywot niechlubnie kończy w Wielką Sobotę: ląduje w ogniu. I choć scenariusz znany jest od lat, kolorowy przemarsz to wciąż wielka atrakcja. – Mamy podobne zwyczaje na Cyprze, ale taki pochód to dla mnie coś nowego. Podoba mi się – mówi Paris Zacharia, który do Skoczowa przyjechał z Cypru.
Kilka lat temu na Judosza padła groza. Niewielka grupa mieszkańców dopatrzyła się w tym pochodzie pogańskiego obyczaju. Również zdaniem księdza Alojzego Zubera, proboszcza miejscowej parafii ten pochód z religią ma niewiele wspólnego. – Problem powstał wtedy, kiedy trasa prowadziła blisko kościoła, a wiadomo, że w Wielki Piątek i Wielką Sobotę w kościele są wyciszone dzwony, trwają spowiedzi i nagle słychać kle, kle, kle. Czy to stosowne? – zastanawia się.
Od tego czasu trasa przemarszu kościół omija. Ale pożegnania z Judoszem nikt w Skoczowie nie planuje. Tak jak i pożegnania z tatarczówką tradycyjnie serwowaną po pochodzie. Pędzona z tataraku i z goryczy słynąca wódka to też unikat ze Śląska Cieszyńskiego. Ale o pijaństwie w Wielki Piątek mowy nie ma. – Tatarczówki się nie pije, jej się kosztuje. Zawsze kończy się na jednym kieliszku – zapewnia Witold Kożdzoń z Towarzystwa Miłośników Skoczowa. Bo tu najważniejszy jest smak… tradycji.