Wiktor Krebok: żonaci nie potrafią się dogadać, a co dopiero z 12-stoma!
Marcin Tadus: Długo trwały Pana rozmowy z zarządem klubu odnośnie objęcia Energetyka?
Wiktor Krebok: Z zarządem bardzo krótko. Bardzo długo ze mną rozmawiał mój serdeczny przyjaciel Zbyszek Błaszczak, który był kiedyś trenerem tego zespołu i który wcześniej już namawiał mnie do podjęcia tej pracy. Krótka rozmowa była z zarządem. Ja powiedziałem, że chcę sprzęt, chcę dwa razy dziennie salę i chcę co najmniej 12-14 ludzi, którzy chcą pracować.
Podejmuje się Pan trudnego zadania. MCKiS przegrał sześć spotkań z kolei i znajduje się na dnie tabeli.
Powiem tak. Łatwo jest trenować zespół samych gwiazd, gdzie wszystko jest poukładane, gdzie zespół jest na 1 miejscu. Natomiast ta sytuacja jest bardzo trudna, ale zarazem i ciekawa. Ja całe życie lubiłem trudne sytuacje. Zawsze byłem w takiej sytuacji, że musiałem ciężko pracować na wynik. Ja myślę, że tutaj jest ekipa bardzo dobrych zawodników, którzy potrafią grać w siatkówkę tylko potrzeba z nich to wyzwolić. Oni są bardzo smutni na razie, trzeba ich pobudzić do lepszego grania, trzeba zrobić kilka zagrań, unowocześnić trochę naszą grę, urozmaicić, zrobić ją bardziej ciekawą, fajną dla publiczności i zarazem skuteczną. Bo nie można grać ładnie, pięknie i przegrywać spotkanie. Trzeba to zrobić tak, żeby było i ładnie, i skutecznie.
Problem „energetycznych” tkwi zatem w psychice?
Tak. Siatkówka jest niesamowicie grą psychiczną i trzeba stworzyć kolektyw, bo to jest gra zespołowa, gdzie nie ma kontaktu z przeciwnikiem. Gdzie trzeba wyzwolić tą adrenalinę w jakiś inny sposób. W piłkę nożną można kogoś kopnąć, a w piłkę ręczną można kogoś łokciem potrącić, u nas nic z tych rzeczy nie można, bo jest siatka, jest 2 sędziów i bez przerwy gwiżdżą. Nic nie wolno zrobić, ale to tak humorystycznie. Jest to trudne, ponieważ oni są za spokojni, muszą bardziej żyć tą siatkówką, oni się muszą cieszyć, np. po każdej udanej akcji. Ale jeszcze wszystko przed nami.
To o tyle ciekawe, że sami zawodnicy twierdzą, że czują się mocni…
To ja się tylko cieszę z tego powodu. Mam największe opory w tym, czy oni zaakceptują tę moją pracę. Ciężką pracę. Nie ukrywam, że będziemy trenowali dwa razy dziennie. Jeśli oni się czują mocni to ja się bardzo cieszę, bo ja w nich wierzę po prostu. Przyszedłem tutaj nie robić karierę. Ja już mam za sobą karierę. Ja nie robię tego też dla pieniędzy. Ja robię to dla przyjemności. Ja lubię siatkówkę, poświęciłem 45 lat życia tej dyscyplinie i myślę, że postaram się oddać im wszystko co umiem najlepiej. A jaki będzie efekt? Zobaczymy.
Panie trenerze, ale czasu na odbudowanie formy nie jest wiele..
Właśnie to jest największą bolączką i myślę sobie, że szkoda, iż ta decyzja nie zapadła przed świętami. Można by było jeszcze troszeczkę popracować mocniej, a w tej chwili mamy już wyjazd do Międzyrzecza w sobotę. Tamten zespół jest też trochę nieobliczalny, wygrał teraz z liderem BBTS-em Bielsko-Biala 3:0. Ale chciałbym, żeby moi zawodnicy tam walczyli, chciałbym żeby to był taki pierwszy mecz, gdzie będziemy walczyć, w którym postawimy wszystko na jedną kartę. Myślę, że chłopaki się będą chcieli pokazać mi z jak najlepszej strony, a ja postaram się im nie przeszkadzać. Będę się bardzo cieszył jak wywieziemy stamtąd jakieś punkty, a później zakładam, że wygrywamy sześć razy pod rząd u za 3 punkty i powinno się to wszystko zakończyć awansem do play-offów.
Taki cel postawił przed trenerem zarząd klubu znajdującego się na 10. miejscu w tabeli?
Nie, nie. Sam sobie taki cel postawiłem. Zarząd chce żebym wyprowadził ich z tego ostatniego miejsca, żeby można było spokojnie myśleć o utrzymaniu. Mnie to nie interesuje. Mnie bardziej interesuje gra tam u góry…
Stawia sobie trener wysoko poprzeczkę. Ciekawostką jest, że nadal niewiadomo ile zespołów zagra w play-offach o awans do PlusLigi.
Dokładnie. Już dzwoniłem do Polskiego Związku Piłki Siatkowej, bo chciałem tę informację usłyszeć. Nas najbardziej by cieszyło play-off od 1-8, bo wtedy mielibyśmy czas, możliwość dojścia do czołówki. Jak będzie od 1-4, to trudno. Musimy być na 4. miejscu, żeby się załapać do tych play-off. Będziemy walczyć.
Strata do czołówki jest ogromna.
Jest duża, ale proszę policzyć. Sześć razy po 3 punkty to jest 18 punktów, a teraz mamy 10. To jest 28 punktów.
W ostatnich 9 spotkaniach zakłada Pan sześć zwycięstw? W dotychczasowych 11 spotkaniach MCKiS triumfował tylko dwa razy!
Oni tak sobie na złość chyba robili… Myślę, że tutaj, na własnej hali, nie powinniśmy przegrywać. Jedziemy do Spały. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy z juniorami spalskimi mogli przegrać, czyli to już jest siódmy mecz. To już jest 21 punktów. No i tyle. I dwa mecze na wyjeździe, tam musimy walczyć, żeby przywieźć jakiś punkcik.
Jak długo będzie pan trenerem MCKiS-u Energetyk?
Do końca sezonu. Powiedzieliśmy sobie tak, że ja zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby walczyć o tę najwyższą ligę. Jeśli się nie uda, a zarząd będzie zadowolony i będzie chciał ze mną dalej pracować, to możemy popracować jeszcze sezon. Może dwa. Nie wiem na ile mi zdrowie pozwoli… Ale myślę, że zarząd będzie zadowolony.
Optymista z trenera…
Ja się nie boję pracy. Zawsze miałem trudno, zawsze musiałem ciężko pracować i nadal tak będę pracował. Powtarzam liczę na to, że trafiłem tutaj na ambitny zespół, ambitnych ludzi, którzy chcą być w ekstraklasie. Jeśli to się spełni to oni to będą zadowoleni i ja będę zadowolony.
Wraca trener do siatkówki męskiej po tym, jak trenował ostatnio siatkarki BKS-u Aluprof Bielsko-Biała
Zawsze się śmiałem, że jak skończę 50 lat to będę kobiety trenował. I poszedłem do tych dziewcząt. W pierwszym sezonie zdobyliśmy brązowy medal, a w drugim chciałem być co najmniej wicemistrzem Polski. Ja się tego nie spodziewałem, że po tak przepięknych meczach w play-offach, jakie zagrały dziewczyny z Piłą, wygrały w Pile, przyjechały do domu, do Bielska, i przegrały mecz decydujący o finale. Zrezygnowałem z pracy bo dla mnie to bez sensu. Brązowy medal to ja mam z chłopcami. Puchar Polski mam z chłopcami. Ja nie miałem tytułu mistrza Polski i chciałem walczyć o to Mistrzostwo Polski. Ale wie pan jak to z kobietami… Kobieta zmienną jest i tutaj znowu się zawiodłem. Z chłopcami jest zawsze inaczej. Czasem można krzyknąć. Pan jest żonaty?
Nie.
A to ma pan szczęście, bo czasami żonaci z jedną panią nie potrafią się dogadać, a co dopiero z dwunastoma.