Witold Bańka: Bez marketingu staniemy się sportem niszowym

Adam Giza: Panie Witku, ciężkie treningi (z Witoldem Bańką rozmawialiśmy podczas zgrupowania w Szczyrku- przyp. red.) więc i pewnie ambitne plany na kolejny sezon?
Witold Bańka: Zdecydowanie zwłaszcza po- przynajmniej dla mnie- nieudanym roku olimpijskim! Trapiły mnie problemy zdrowotne do tego doszła śmierć trenera, który właściwie mnie wychował także dużo takich przeżyć można powiedzieć negatywnych, w tym 2008 roku mnie doświadczyło. Mimo to jednak nadzieje były spore… Teraz myślę, że ten 2009 rok, mówiąc w takim slangu sportowym musi odbić się formą. Jestem pełen nadziei, zdrowie też na razie dopisuje także myślę, że wytrzymam obciążenia treningowe i będzie dobrze.
Oprócz tego szykują się również zmiany w PZLA, jak Ty to widzisz jako czynny zawodnik. Kogo widziałbyś na fotelu prezesa i jakie zmiany powinny nastąpić, by było lepiej?
Na wyborach władz okręgowych PZLA w Katowicach, powiedziałem, że lekkoatletyka musi pójść do przodu w kierunku marketingowym. Tzn. musi się bardziej promować, bo jeśli tego nie będzie to będzie to zła prognoza i stanie się sportem niszowym! Mam nadzieję, że wszystko będzie w myśl tej zasady, że zawodnicy mają prawo decydować o władzach, tak aby ten związek zaczął być wreszcie bardziej przyjazny dla nas zawodników i trenerów. Nie ukrywam, że największą sympatią ze strony środowiska lekkoatletycznego cieszy się pan Jerzy Skucha. No, ale poczekamy do wyborów i zobaczymy jaki program zaprezentują poszczególni kandydaci… Przede wszystkim jaki czas na jego realizację, natomiast tak jak wcześniej powiedziałem największą sympatią do tej pory cieszy się doktor Skucha.
Jeśli chodzi o sport to mówi się, że aby myśleć o medalu na igrzyskach (w sztafecie 4x400m. – przyp. red.) trzeba będzie biegać zdecydowanie poniżej 3 minut. Oceniając frekwencję na treningu to chyba są na to szanse. Jak Ty ocenisz współpracę z innymi- starszymi kolegami?
Konkurencja jest spora, ale to sprzyja poprawie rekordów życiowych i atmosferze rywalizacji- oczywiście zdrowej rywalizacji. Myślę, że to jest dobry czas i myślę, że przyjdzie taki moment, że przełamiemy te 3 minuty, bo mimo sukcesów na arenach międzynarodowych to jednak ta bariera 3 minut nie jest od pewnego czasu „połamana”. Myślę jednak, że to tylko kwestia czasu… młode wilki też atakują, ten starszy skład musi się dzielnie bronić, także to sprzyja zdecydowanie poprawie rezultatów.
Jakim trenerem jest trener Lisowski?
Dobrym trenerem, ba jest jednym z najlepszych trenerów od 400 metrów, to trener legenda właściwie. Wszystkie rekordy, medale to jest jego zasługa, także to jest ten gwarant naszych przyszłych sukcesów. To trener wymagający aczkolwiek jest fajna atmosfera i myślę, że jest to zasługa w dużej mierze trenera właśnie.
Marek Plawgo konkurent, przyjaciel?
To przede wszystkim dobry kolega… myślę, że bardzo dobrze się dogadujemy. Nie ma między nami żadnych niesnasek także jest bardzo dobrym kolegą.