Wjechał rowerem na samą górę Altusa

Po zdobyciu warszawskiego Pałacu Kultury oraz hotelu Intercontinetal, przyszła pora na Altusa. – Zawsze jest ryzyko, że na przykład podeprę się nogą, a wtedy całe przedsięwzięcie nie zostanie zaliczone – wyznaje Krystian Herba.
Mimo to przed samym startem niczego się nie obawiał. – Jestem dziwnie spokojny – mówił. I z tym dziwnym spokojem ruszył w swoją przedziwną podróż.
Do pokonania czterdzieści sześć pięter. Misja: wjechać w pół godziny, i ani razu nie zejść z roweru. Do 42 piętra udawało się to nawet lepiej niż nieźle. Jednak z każdym kolejnym schodem było coraz ciężej. A presja ogromna.
Na 43. udało mu się pokonać zmęczenie. Ruszył… W końcu ostatni zakręt, ostatnia prosta. I finisz. Koniec morderczej wspinaczki. Dziewięćset osiem schodów za nim. W nieco ponad dwadzieścia trzy minuty, Krystian Herba swoją misję wykonał. – Jestem troszeczkę zmęczony, ale absolutnie nie spodziewałem takiego czasu – cieszy się.
Pod piorunującym wrażeniem swojego kolegi był Marcin Wyrostek. – Czekaliśmy na niego u góry, a on się tam pojawił jak burza.
Ale to jeszcze nie koniec, bo w przyszłości Krystian Herba ma jeszcze zamiar wjechać m.in. na najwyższy budynek Austrii.