Władze Birmy nie chcą wpuścić pomocy humanitarnej
W delcie rzeki junta będzie musiała o wiele bardziej się starać, aby trzymać obcokrajowców z dala od nędzy. W tym samym czasie liczba ofiar żywiołu – zabitych i zaginionych – przerosła 133 tysiące, czyniąc ten kataklizm jednym z najtragiczniejszych w historii. W ciągu ostatnich 50 lat tylko dwa cyklony tropikalne były bardziej niszczące niż Nargis: w 1970 roku w Bangladeszu podobna klęska żywiołowa zabiła 500 tys. ludzi, a w 1991 roku – również w Bangladeszu – 143 tys. osób. Według ostatnich danych, na skutek przejścia cyklonu w Birmie zginęło 77 738 osób, a 55 917 uznano za zaginione. ONZ i Czerwony Krzyż szacują, że od 1,6 miliona do 2,5 miliona ludzi potrzebuje natychmiastowej pomocy – schronienia, wody i żywności. Eksperci obawiają się, że bilans żywiołu w Birmie jeszcze wzrośnie, i to znacząco. Brytyjscy urzędnicy podejrzewają, że śmierć poniosło już ponad 200 tysięcy ludzi. Ponadto w zdewastowanej przez cyklon delcie rzeki Irawadi, uważanej za spichlerz całego kraju, dla około 2,5 mln osób jedyny ratunek stanowi pomoc humanitarna. Tymczasem birmańskie władze odmawiają przyjęcia jej na większą skalę z zewnątrz. Junta wojskowa podkreśla, że sama jest w stanie udzielić pomocy ofiarom. Agencja Reutera tłumaczy jednak, że najprawdopodobniej czyni to z obawy przed napływem obcokrajowców, których wsparcie mogłoby mieć negatywny wpływ na jej rządy.