Właściciele parkingów domagają się zaległych pieniędzy

Parkingowy biznes przechowywania aut blokujących drogi czy należących do pijanych kierowców, okazał się niekończącą walką o należne pieniądze. – Urząd skarbowy miał do nas pretensje. Teraz Urząd Miasta, że żądamy czy chcemy zaległych pieniędzy, ale one ciągle rosną. Jeżeli tej sytuacji na bieżąco się nie załatwi, to one będą rosły – mówi Zbigniew Szczepocki, kierownik parkingu w Chorzowie. Przez kilka lat według wyliczeń właściciela parkingu, zaległości urosły do ponad półtora miliona złotych. Chorzowski Urząd Miasta, z którym podpisał umowę, określił nawet stawki za przechowywanie niechcianych aut. Wypłatą pieniędzy miał się zajmować Urząd Skarbowy. – Te osoby zwracają się o zwrot kosztów uchwalonych przez radę gminy. Jednak Urząd Skarbowy nie jest stroną tej umowy i nie jest zobligowany do przestrzegania tych stawek – odpowiada Renata Miękina-Mika, Urząd Skarbowy w Chorzowie.
Fiskus wciąż podważa sumy, o które walczą przedstawiciele parkingów i nie spieszy się z zapłatą. – Urząd Skarbowy ma dowolne możliwości interpretowania tego prawa, skoro ono ma furtki i ma możliwości rozwiązać różnych, a powinno być jednoznaczne – podkreśla Andrzej Rajpert, adwokat. To że prawo nie jest jednoznaczne odczuł dotkliwe Wojciech Labocha przedsiębiorca z Raciborza. Przez ponad rok czekał na zmianę prawa w kwestii orzekania o losie aut. Gdy już je uchwalono urzędnicy Izby Skarbowej w Katowicach umorzyli postępowanie o otrzymanie zaległych pieniędzy. – Staliśmy się wykonawcami usług dla państwa, które wykonywaliśmy darmo i w związku z tym stwierdziliśmy, że przestaniemy to robić, bo jak długo można pracować nie biorąc za to wynagrodzenia – oznajmia Wojciech Labocha, współwłaściciel parkingu.
Nic nie zostało po parkingu, który prowadził ze wspólnikiem. Zmuszeni byli zamknąć nierentowny interes w czerwcu zeszłego roku. Straty szacują na prawie pół miliona złotych. Wie, że w swoim starciu z fiskusem jest tylko jednym z wielu przedsiębiorców. Urzędnicy przyznają, że skomplikowane i niejasne przepisy im także wiążą ręce i mówią, że droga do odzyskania pieniędzy według nowych regulacji łatwa nie będzie. – Muszą poczekać na wyrok sądu powszechnego, na mocy którego samochody przejdą na własność powiatu. Dopiero wtedy urząd skarbowy będzie mógł przekazać im pieniądze, na które czekają – wyjaśnia Michał Kasprzak, Izba Skarbowa w Katowicach.
Rozgoryczeni przedsiębiorcy liczą, że bałaganem legislacyjnym zajmą się odpowiedni ministrowie. Liczą na finał batalii o duże pieniądze za niewiele warte samochody.