RegionWiadomość dnia

Właściciele pubów i restauracji muszą zamykać lokale. W Zabrzu nie chcą knajp!

Chociaż zabrzański lokal na brak klientów nie narzekał, nieczynny jest już od dwóch tygodni. Właściciel Ministerstwa Śledzia i Wódki przegrał wojnę z mieszkańcami, którym sąsiedztwo pubu od początku przeszkadzało. – Wychodzą spoza lokalu, hałasują, głośno się zachowują. Były interwencje policji, a mało tego wychodzą – załatwiają swoje potrzeby pod naszymi oknami – skarży się Alina Janik, mieszkanka ul. Nocznickiego w Zabrzu.

 

Skargi i interwencje mieszkańców doprowadziły do odebrania  koncesji na sprzedaż alkoholu. – Mieliśmy również plany z ogródkiem letnim, mieliśmy teren przygotowany, mieliśmy zgodę. Wszystko było blokowane przez niestety pisma i decyzje sąsiadów – mówi Paweł Muskietorz, właściciel Ministerstwa Śledzia i Wódki w Zabrzu.

 

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Właściciel sieci prężenie działających lokali na Śląsku pod taką samą nazwą, w Zabrzu już przyszłości nie widzi. – W Zabrzu jest ładny rynek, jest ładnie zrobiony, a nie ma na nim ani jednego lokalu, gdzie można wyjść spokojnie w ciągu dnia, czy wieczorem usiąść na ogródku i napić się piwka – stwierdza Paweł Muskietorz, właściciel Ministerstwa Śledzia i Wódki w Zabrzu.

 

Tak jest od co najmniej kilku lat. W ścisłym centrum niemal wszystkie puby, restauracje i kluby wyparte zostały głównie przez banki. Zabrzańscy urzędnicy, jak mówią właścicielowi zamkniętego lokalu, mogą zaproponować bardziej neutralne miejsce na podobną działalność. Powód? Najważniejsze jest dobro mieszkańców. – Ustawa zakłada pewien limit takich lokali i ten limit jest bezpieczny. Jeszcze może kilkanaście lokali powstać. Oczywiście musimy szanować przepisy, musimy je lokalizować w takim miejscu, żeby nie były uciążliwe dla otoczenia – zaznacza Jan Szulik, Miejska Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

 

Violinowa Gospoda już odlicza godziny do zamknięcia. Lokal cieszył się dużym powodzeniem – nie tylko ze względu na menu, ale też za sprawą jam session, które odbywało się tu co piątek. Dziś ostatnie, bo właścicielka postanowiła przenieść się do bardziej przyjaznej Rudy Śląskiej. – Akurat się tak wydarzyło, że sami mnie znaleźli i chcieli bardzo, żeby właśnie w Rudzie Śląskiej takie miejsce powstało, zazdrościli Zabrzu, że ma takie miejsce i zgodziłam się – mówi Wioletta Walczakowska-Fietz, właścicielka Violinowej Gospody w Zabrzu.

 

Tym bardziej, że większość właścicieli pubów z Zabrza nie ukrywa, że mieszkańcy chętniej stawiają na nocne wypady do sąsiednich miast. Na przykład do Gliwic, gdzie już na obrzeżach oferta  jest bardzo obfita. – W Gliwicach jest faktycznie takich knajpek fajnych więcej. Gliwice mają fajną atmosferę, można sobie fajnie spędzić czas ze znajomymi właśnie ze względu na to, że tutaj po prostu nie ma gdzie – stwierdza Katarzyna Mierzwa, mieszkanka Zabrza.

 

Poza nielicznymi wyjątkami. Zabrzańska Winiarnia Zagłoba istnieje od 60-ciu lat. Teresa Chryst jej właścicielką jest od ćwierć wieku. Lokal prowadzi z sentymentu do stałych klientów. Tych z roku na rok ubywa, a nowych nie widać. – Zależy mi, żeby jak najdłużej to miejsce istniało, aby mogli do mnie przybywać. Nie będę narzekała, nie jest źle, ale trzeba dużo pracy w to włożyć, dużo serca trzeba, ludzi po prostu przyciągać, trzeba zrozumieć ludzi – podkreśla Teresa Chryst, właścicielka Winiarni Zagłoba w Zabrzu. Szczególnie tych, którzy w Zabrzu studiują. Są tu trzy uczelnie, a tutejsi urzędnicy mają aspiracje do bycia miastem studenckim. Tu jednak nauki z zabawą nie da się połączyć.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button