Wolontariusze Hospicjum Otwarte Drzwi apelują o pomoc

To właśnie w Zebrzydowicach ma powstać jedyny w powiecie cieszyńskim dom hospicyjny. Ale droga do celu jest wyboista. – Po rozmowach, które toczymy przez ten rok z gminą Zebrzydowice, jej władze nie wykazują większego zainteresowania, żeby nam w jakich sposób pomóc – mówi Wioletta Staniek, przezes Stowarzyszenia Hospicjum Otwarte Drzwi.
Do pracy zabrali się rok temu, wtedy założyli Stowarzyszenie Hospicjum Otwarte Drzwi. Pomagają chorym i ich rodzinom przetrwać najtrudniejsze chwile. – Naprawdę jej ulżyło w tej ciężkiej chorobie, a było to cierpienie niepojęte… Lekarze dawali jej tydzień życia, a przeżyła jeszcze pięć miesięcy i można powiedzieć, że spokojnie zasnęła – wspomina Małgorzata Morawiec.
Ostatnie miesiące życia mamy Małgorzaty Morawiec to codzienne wizyty wolontariuszy z hospicjum. – Można żyć normalnie i szczęśliwie, a w dodatku można jeszcze spełniać marzenia w tych ostatnich chwilach życia, bo po to tu jesteśmy i chcemy tym ludziom właśnie to dać – podkreśla Katarzyna Szewczyk ze Stowarzyszenia Hospicjum Otwarte Drzwi.
Na razie stowarzyszenie dostało działkę, na której chce wybudować hospicjum. Problem w tym, że to działka rolna, a nie budowlana. Ziemia na przekwalifikowanie czeka już 5 lat. Najpierw bowiem gmina musi uchwalić nowy plan zagospodarowania przestrzennego, a to wiąże się z mnóstwem ustaleń, analiz, opinii i dużymi kosztami. – Jeśli chodzi o terminy i procedury, to one są rozpisane w ustawie o zagospodarowaniu przestrzennym i tego nawet przy maksimum dobrej woli nie da się obejść – tłumaczy Andrzej Kondziołka, wójt gminy Zebrzydowice. To właśnie jej brak zarzucają wójtowi członkowie stowarzyszenia. Ten jednak deklaruje, że gmina w tym roku przystąpi do prac związanych ze zmianą studium, jako warunku koniecznego do zmiany planu.
Kolejnym problemem jest to, że hospicja nie zaliczają się do inwestycji celu publicznego. Procedur więc przyspieszyć nie można. Choć wszyscy mają świadomość, że takiego miejsca w powiecie brakuje. – Ci ludzie przyjeżdżają do szpitala najczęściej, kiedy już umierają. I teraz każdy z nas musi się zapytać, czy wolałby umierać wśród troskliwych, ale obcych ludzi w szpitalu – stwierdza dr Agnieszka Misiewska-Kaczur ze Szpitala Śląskiego w Cieszynie. Czy w hospicjum, które byłoby przynajmniej namiastką domu?
Jednak na rozwiązanie problemu stowarzyszenia potrzebny jest czas, którego wielu pacjentów hospicjum po prostu nie ma.