Region

Wracają do domów

Cudzoziemcy mieli wypełnić luki po polskich emigrantach. Byli nadzieją polskich przedsiębiorców i zmorą rodzimych pracowników. – Nie sprawiali żadnych problemów. Nie robili żadnych zakłóceń, hotel normalnie funkcjonował. Byli bardzo mili, życzliwi – mówi Dorota Warmińska, hotel Politański w Rybniku. Jednak za ostatnim pracownikiem z Chin drzwi hotelu w Rybniku zamknęły się miesiąc temu. Skończyły się zlecenia, więc Chińczycy musieli wrócić do domu.

Takiej sytuacji nie wyobraża sobie Robert Gębski, właściciel szwalni, w której pracownicy z Chin jeszcze pracują. – Generalnie nie ma chętnych do szycia. Nie ma szwaczek. Młodzież woli wybierać inne zawody, mniej uciążliwe, mniej trudne – stwierdza Gębski.

Jednak w wielu miejscach cięcia spowodowane kryzysem zamknęły możliwość pozyskiwania Azjatów do pracy. Doświadczył tego Sebastian Chachołek, który chciał sprowadzać do Polski azjatyckich pracowników – plany na kolejny biznes musiał jednak odłożyć na później. – Rynek pracy znowu jest rynkiem pracodawcy, więc w tym momencie rozmowy ze stroną wietnamską o pozyskaniu pracowników stamtąd zostały zawieszone – wyjaśnia Chachołek.

Jak podkreślają specjaliści, wymogi, które muszą spełnić potencjalni pracownicy z zagranicy mimo, że nieskomplikowane – stanowią skuteczne utrudnienie. – Pierwszym warunkiem jest brak polskich kandydatów do pracy, która jest proponowana cudzoziemcowi, a drugim warunkiem jest wynagrodzenie, które proponuje pracownikowi pracodawca – tłumaczy Mariusz Dobrzaniecki z Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. To wynagrodzenie nie może być mniejsze niż płaca polskiego pracownika na podobnym stanowisku. Pracodawca musi też opłacić hotel i koszty przyjazdu obcokrajowca do kraju. A to sprawia, że zatrudnianie obcokrajowców przestaje być opłacalne.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Dodatkowo takim działaniom sprzeciwiają się związkowcy z “Solidarności”. – Dochodzi do kolejnych zwolnień w Oplu, w Gliwicach, pracownicy przechodzą na zasiłek i de facto na garnuszek państwa, dlatego przyjmowanie pracowników spoza polskiej granicy jest po prostu nieporozumieniem – uważa Piotr Duda z NSZZ “Solidarność”, region śląsko-dąbrowski.

W ubiegłym roku na Śląsku najwięcej zatrudnionych obcokrajowców pochodziło z Ukrainy – 177, za nimi uplasowali się Turcy i z Chińczycy. Najbardziej poszukiwane były osoby na stanowiska kierownicze, kucharze i lekarze. – W obecnej chwili rzeczywiście ci pracownicy są zwalniani, aczkolwiek odwołując się do barometru – badań przeprowadzonych przez naszą firmę w ubiegłym roku – możemy powiedzieć, że wzrost zatrudnienia jest na śląsku najwyższy – mówi Jakub Hetmańczyk.

Mimo, to w dobie kryzysu los nawet tych najbardziej niezbędnych może być przesądzony.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button