Trwa czwarty dzień akcji ratunkowej w kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju. Pod ziemią jest nadal trzech górników. Ratownicy namierzyli sygnał radiowy, który może wysyłać lampa górnicza. Każdy górnik ma ją przy sobie podczas zjazdu. Sygnał jest jednak zakłócany przez dużą ilość metalowych urządzeń pod ziemią.
Dobrą informacją jest to, że poprawiają się warunki atmosferyczne pod ziemią. Ciągle nie ma jednak kontaktu z górnikami. -Słychać i ratownicy nam to dzisiaj potwierdzili po wyjeździe z nocy. Słychać, nie wiedzieli co, jakiś wentylator. Tam jest rozszczelniony rurociąg sprężonego powietrza. I słychać to powietrze z rurociągu – mówi Tomasz Śledź, wiceprezes JSW S.A.
-W tym rurociągu jest powietrze, które ma wartości ok. 19-20 proc. Także bądźmy dobrej wiary, że ci pracownicy żyją tam – dodaje Tomasz Śledź, zastępca prezesa JSW. W nocy ratownicy przeszli 25 metrów. Praca jest bardzo trudna, bo muszą wycinać elementy konstrukcyjne, które znajdują się pod ziemią. Do tego ratownicy mają problemy z przemieszczaniem się, bo prześwity w chodnikach to od 30 do 70 centymetrów.
-Każdy ratownik niesie taki aparat na plecach. W miejscach, które są zdecydowanie węższe ratownicy mają te aparaty przed sobą, bo nie są w stanie mieć tego na plecach – mówi Daniel Ozon, prezes JSW. -Cały czas trwa penetracja. To jest naprawdę trudna praca, gdzie ciężko jest odróżnić gdzie jest urobek, gdzie są maszyny, gdzie są elementy. To jest wszystko pokryte kurzem, tym materiałem, który ze spągu został wypiętrzony – mówi Daniel Ozon, prezes JSW.
Od kilku dni przed wejściem do kopalni Zofiówka palą się znicze. Do wstrząsu doszło w sobotę przed południem. Życie straciło dwóch górników, życie dwóch udało się uratować.
(Paweł Jędrusik)