RegionWiadomość dnia

Wszystko, co powinniście wiedzieć o pieniądzach

Pieniądze szczęścia nie dają, ale i tak każdy chce to sprawdzić osobiście. 12-kilogramowa sztabka złota o niebagatelnej wartości korciła każdego. – Nogi mi się zatrzęsły, kupa forsy. Można by było cały świat objeździć – mówi Ryszard Bogalecki. Od pierwszego wejrzenia można się w niej zadłużyć, ale już o jej porwaniu czy pożyczeniu zdecydowanie lepiej nie myśleć. Bo w prezencie zamiast złota można dostać kilka gram ołowiu. Pomarzyć zawsze jednak można. – W 2006 kosztowała 620 tysięcy, teraz 2,2 mln, to jest różnica. Tak kupić wtedy, dzisiaj sprzedać, to do końca życia można być ustawionym – stwierdza Adam Ziębiński.

Nic nie stoi na przeszkodzie, by samodzielnie tyle złota sobie zgromadzić. Niektórzy z tu obecnych już posiadają prawdziwe skarby. – Młode małżeństwo przyniosło monetę, historyczną polską. Władysława IV, Donatywę Gdańską w złocie wykonaną, która gdyby była w luksusowym stanie zachowania, to kilkaset tysięcy złotych mogłaby kosztować – wyjaśnia Tomasz Bielicki, ekspert ds. numizmatyki, były kustosz mennicy państwowej. Dla tych, którzy takich eksponatów nie mają jest jednak szansa, by dzień otwarty w Narodowym Banku Polskim nie był jedynie edukacyjną wycieczką. – Każdy może dostać od nas 14 tysięcy złotych dzisiaj, co prawda w postaci brykietu zniszczonych pieniędzy, ale jednak – oznajmia Bartosz Łuczywo, rzecznik katowickiego oddziału NBP. Gotówka w kieszeni to nie wszystko, bo prawdziwą radość pieniądze dają gdy je wydajemy.

Były też stare maszyny biurowe z XIX wieku, prywatna kolekcja Jana Kałuży, jedna z nielicznych tego typu na świecie. – Technika musi iść do przodu niestety. Można z sentymentem na to popatrzeć, ale warto też czasami wnukom pokazać, jak kiedyś się w biurach czy bankach liczyło – wyznaje Jan Kałuża, Muzeum Maszyn Biurowych w Tychach. Liczydło to dziś relikt przeszłości, mniej dokładny niż komputery, o dziwo jednak i na kilku patykach precyzyjnie można liczyć, mnożyć i dzielić, uzbierany już majątek.

Pieniędzy ile by nie było, podobno zawsze jest za mało. Plastikowa karta sprawia, że są dosłownie na wyciągnięcie ręki. Mało kto jednak wie, jak się znalazły w bankomacie.Przypomina odkurzacz, zasysa pieniążki i podaje je na pasy transportowe. Otrzymujemy pieniążki na górze przez otwarcie szatera i możemy iść na zakupy – tłumaczy Waldemar Wysokijski.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Różnica polega na tym, że w przeciwieństwie do odkurzacza, by z bankomatu coś wyjąć, najpierw trzeba coś do niego włożyć. Fortuny w jeden dzień nikt tutaj nie zarobi, ale marzeń o byciu milionerem nie musi wybijać sobie z głowy.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button