WUG ujawnia ranking najniebezpieczniejszych kopalń

Tak tragicznego początku roku nie było od lat. Tylko w styczniu i lutym w kopalniach zginęło 10 osób. Na ujawnionej dziś przez Wyższy Urząd Górniczy czarnej liście najniebezpieczniejszych kopalń na pierwszym miejscu znalazła się kopalnia “Rydułtowy-Anna”, w której tylko w 2010 roku zginęły 3 osoby. Równie tragiczne statystyki zanotowały kopalnie w Knurowie, Katowicach i Jastrzębiu Zdroju. W sumie śmierć poniosło 15 górników.
– To był zadowalający spadek, jeśli w ogóle można w takich kategoriach mówić o wypadkowości – stwierdza Piotr Litwa, prezes Wyższego Urzędu Górniczego. Choć ubiegłoroczne statystyki są tragiczne, to i tak lepsze niż w roku 2009, bo liczba wypadków w górnictwie spadła o 5%. A najbezpieczniejsze okazały się kopalnie “Marcel” i “Piekary”. Jednak WUG chce, żeby w ciągu najbliższych 5 lat, liczba wypadków w górnictwie spadła co najmniej o 25 procent. Takie wymogi narzuca też Unia Europejska.
Poprawa bezpieczeństwa jest możliwa, jeśli górnicy w kopalni przestaną czuć się jak w domu. Bo – co ciekawe – aż co trzeci wypadek jest efektem potknięcia lub poślizgnięcia. – Wydaje mi się, że najważniejsze jest zwracanie uwagi na rzeczy podstawowe, czyli takie, o których wszyscy wiedzą a mimo wszystko lekceważą. Jest szczególnie przykre, jeśli dochodzi do takiego banalnego wypadku – uważa Krzysztof Cybulski, dyrektor kopalni doświadczalnej “Barbara”.
Ale jak przekonują związkowcy, powód śmiertelnych wypadków jest zupełnie inny – to niedoinwestowanie górnictwa, a coraz częściej także brak wykwalifikowanej kadry. – To właśnie ograniczenia w naborze nowych pracowników spowodowały to, że ta siła kwalifikowana jest w mniejszości – przekonuje Janusz Sacha z ZZ “Kadra”. W przeciwieństwie do liczby wypadków, która z roku na rok systematycznie rośnie. A ubiegły, w miarę bezpieczny rok, jest niestety tylko wyjątkiem.