Region

Wybór emeryta

Dla Pawła Bosowskiego opieka nad wnukiem to jedyna praca, a właściwie pasja. – To przede wszystkim spokój. W pracy to by się człowiek wykończył, a przy nim nie, bo jak dziecko popłacze, pościska się i dobrze jest – wyznaje. Jednym słowem sielanka, czyli lekko rozkołysane, na pewno wesołe, ale czasem też nudne życie staruszka. Niestety nie wszyscy mogą je z czystym sumieniem wybrać. – To było moje marzenie – po ciężkiej pracy móc zajmować się hodowlą gołębi na ogródku, żeby tak po prostu sobie odpoczywać – stwierdza Franciszek Witek, emeryt.

Jednak na odpoczynek nie wszyscy mogą sobie pozwolić. Sytuacja zmusiła do powrotu do pracy Jerzego Sztockiego, który przepracował 25 lat w kopalni. Teraz od roku dodatkowo dorabia w firmie związanej z górnictwem. Wśród znajomych nie jest wyjątkiem. – Pracują w różnych firmach, bo znam przyjaciół, kolegów moich, którzy pracują jako konwojenci, kierowcy, ochroniarze. Bardzo dużo kolegów tak dorabia – mówi. Wszystko po to, by móc utrzymać rodzinę i pomóc dzieciom.

Z możliwości łączenia pracy i emerytury korzysta wiele osób. Szczególnie górników na Śląsku. – My idziemy na emerytury w takim wieku, że jesteśmy jeszcze sprawni, ale życie też nas zmusza, żeby dorabiać – podkreśla Zbigniew Ługiewicz, emeryt.

Teraz może nie być już tak prosto. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej chce bowiem wycofać przepis, który umożliwiał osobom w wieku emerytalnym łączenie świadczeń ZUS i umowy o pracę. Będzie więc trzeba wybrać: albo praca, albo emerytura.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Specjaliści krytykują ten pomysł, zwłaszcza, że zapis obowiązywał zaledwie osiem miesięcy. – W tej chwili wycofywanie się, po tak krótkim czasie, kiedy jeszcze nawet nie można było odczuć efektów tamtego posunięcia, jest niepoważne – uważa Bogusława Niewęgłowska z Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Za to naprawdę poważne kłopoty mogą mieć spółki okołogórnicze, które działają przy kopalniach. To one przede wszystkim zatrudniają górniczych emerytów. Jeżeli przepis wejdzie w życie będą musiały poradzić sobie z odpływem pracowników lub ich żądaniami podwyżek.

Zawsze można ściągać pracowników z innych krajów. Tak jak już Koreańczycy, Chińczycy, Ukraińcy czy nawet Rumuni pracują dla polskich firm górniczych. Firmy znajdą alternatywy, zawsze będą miały rozwiązanie – wyjaśnia Sebastian Chachołek, rzecznik Stowarzyszenia Budownictwa Górniczego. Bardziej lub mniej legalne, bo taki przepis wielu będzie chciało obejść. – Będą pracować na umowy o dzieło, będą na matki, córki, siostrzeńców. Będzie to bezsensu – zaznacza Chachołek.

Tego bezsensu w resorcie pracy nikt komentować nie chciał. Chętni byli za to eksperci. Ich zdaniem to kolejny, niezbyt udany sposób na załatanie dziury budżetowej i windowanie w górę gospodarki siłami seniorów. – Nie jestem przekonany, że to są tak ogromne pieniądze, które tkwią gdzieś w systemie. Podejrzewam, że to są niewielkie pieniądze, aby zmienić tę dziurę na tyle, żeby to przyniosło efekt finansowy – oznajmia dr Bartłomiej Gabryś, ekonomista.

Zwłaszcza, że nie wiadomo, o jakich kwotach mowa. Jak udało nam się ustalić ZUS nie zna nawet orientacyjnej liczby osób, której ten problem mógłby dotyczyć. Na razie więc wynikiem ministerialnych planów jest równanie – z wieloma niewiadomymi.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button