AlarmRegionWiadomość dnia

Wybuch gazu w Bytomiu: “Lepiej dbają o koty i psy niż o nas!”. Trwa dramat mieszkańców bloku w Bytomiu

Z jednej strony kategoryczny zakaz wstępu, z drugiej – nerwowe wyczekiwanie i niemal od tygodnia życie na walizkach. -Cały czas siedzimy tutaj, jak na jakiejś bombie, bo nie wiadomo czy dzisiaj czy jutro, człowiek jest zdenerwowany po prostu – mówi Danuta Koźlik, mieszkanka sąsiedniego budynku. Bo w każdej chwili muszą być gotowi do opuszczenia swoich mieszkań. Ich blok sąsiaduje z tym, w którym w listopadzie doszło do wybuchu gazu. Według nadzoru budowlanego trzeba go pilnie rozebrać. Ten sąsiedni, także nie jest w dobrym stanie. I choć nie grozi zawaleniem i tu sytuacja stale się pogarsza. Na czas prac, lokatorzy mieli go opuścić. Jeszcze wczoraj potwierdził to pracownik administracji osiedla. -Powiedział, żebyśmy do 8:00 mieli wszystko spakowane, bo on będzie plombował drzwi, także tutaj nikt nie wejdzie, będzie pilnowała policja, straż miejska – mówi Danuta Koźlik, mieszkanka sąsiedniego budynku.
 

 

 

Tymczasem ani policji, ani straży, ani tym bardziej firmy, która miała rozebrać budynek, tutaj nie było. Ta ostatnią w ostatnim momencie wycofała się z realizacji zleconego zadania. -Dla nas istotna jest pilna rozbiórka ze względu i na stan techniczny tego obiektu i ze względu na okres w jakim się to odbywa – mówi Elżbieta Kwiecińska, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Bytomiu. Bo im później rozpocznie się rozbiórka, tym mniejsza szansa na to, że mieszkańcy święta spędzą w domu. Decyzji niedoszłego wykonawcy robót dziwi się powiatowa inspektor nadzoru budowlanego. -Startuje do przetargu wiedząc i mając świadomość, jak to wygląda, z czego ten budynek jest skonstruowany i jakie trudności są przy realizacji takiej rozbiórki – mówi Elżbieta Kwiecińska, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Bytomiu. A mimo to, składa projekt, który według ekspertów nie gwarantuje zabezpieczenia sąsiedniego budynku. Teraz na plan robót ma nanieść poprawki. Te muszą jeszcze zostać zaakceptowane przez sztab specjalistów. Dopiero wtedy będzie możliwa rozbiórka.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

 

 

 
Bezradni nadal czują się też lokatorzy budynku, w którym doszło do wybuchu. Dach nad głową straciło tu w sumie 10 rodzin. 13 osób, od trzech tygodni nadal pomieszkuje w hostelu. I choć zniszczony budynek jest w rękach prywatnego właściciela, przez pierwszy tydzień za noclegi płaciło miasto. Władze Bytomia tym ludziom zaproponowały też mieszkania zastępcze. Jak twierdzą urzędnicy, praktycznie wszyscy z poszkodowanych lokale mają już zapewnione. -Bądź wybrali już lokal odpowiedni dla siebie, a w przypadku dwóch rodzin czekamy na decyzję po prostu do najbliższego piątku, czy mieszkania które im zaproponowano przyjmą czy też nie – mówi Aleksandra Szatkowska-Mejer, UM Bytom. Bo nie wszystkim, proponowane przez miasto mieszkania odpowiadają, zwłaszcza że ich własnościowe, były większe. -Jednych wsadzali na te dwa pokoje, drugich i teraz jak ci zrezygnują do czwartku, to ja mogę tam iść, to do tego jednego pokoju, to co ja tam włożę? Ja miałam dwa umeblowane – skarży się Alina Żak, mieszkanka bloku w Bytomiu. Budynek był ubezpieczony, członkowie wspólnoty wykupili tutaj swoje mieszkania. Na odszkodowania mogą liczyć, ale dopiero po zakończonym postępowaniu prokuratorskim. Święta najprawdopodobniej spędzą u rodzin albo w hostelu. -Lepiej dbają o koty, o psy niż o nas w tej chwili, a przecież nie z naszej winy ta tragedia się stała, na litość boską, co my  winni temu wszystkiemu? – rozpacza pani Alina. Bo za wybuch i za utratę przez wielu dorobku całego życia odpowiada jeden z lokatorów, który chciał popełnić samobójstwo.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button