RegionŚwiatWiadomość dnia

Wyciągali ich z namiotów i strzelali w głowę. Krwawa zbrodnia może przerwać akcję ratunkową na Broad Peak

Ostatnie godziny, to dla przyjaciół polskich himalaistów czekanie na wiadomość, że mogą bezpiecznie wrócić do domu. – Jesteśmy już bezpieczni w ambasadzie. Wcześniej przywieziono ciała tych co zginęli. Mamy wszystko zapewnione. Czekamy na bagaże – karawana może potrwać kilka dni. Przebookujemy bilety i wracamy – to ostatni sms od szefowej wyprawy na Nanga Parbat Aleksandry Dzik. Himalaistka z Katowic razem z kilkunastoma wspinaczami z całego świata cudem uniknęła śmierć z rąk pakistańskich terrorystów.

W niedzielę, w dniu zamachu, byli na wysokości około sześciu tysięcy metrów. – W momencie ataku oni zaczęli schodzić do tej bazy.  Ja powiedziałem jej, żeby poczekała chwilę. Żeby ogarnęła się, żeby tam chwilę przeczekali, bo nie wiadomo co w tej bazie jest – opowiada Daniel Piskorz, przyjaciel Oli, himalaista. W bazie, do której schodzili zginęło jedenastu himalaistów – m.in. z Ukrainy, Chin, Słowacji, Nepalu i Pakistanu. – Wywlekali ich po prostu z namiotów na środek placu. Odebrali paszporty i pieniądze pod mundurami organizacji, która wyglądała jak policja, czy też wojsko pakistańskie i strzelali w głowę. Po prostu egzekucja. Morderstwo – opowiada Daniel Piskorz.

To szok dla całego środowiska. Ten teren uchodził za bezpieczny. Najgorsze co im się do tej pory zdarzało to napady rabunkowe. – Po raz pierwszy sięgnęli po taką broń Dżihadu. Rok wcześniej ta sama grupa zabiła 20 Szyitów. Po prostu wyciągnęli ich z autobusu i kto nie był Sunnitą, a Szyitą to ich zastrzelili – wyjaśnia Krzysztof Wielicki, himalaista. Obszar między Islamabadem, a terytorium północnym Pakistanu został zamknięty dla turystów. – Pakistan jest krajem, gdzie sytuacja może się bardzo szybko zmienić i jest nieprzewidywalna. Rozwój tych wydarzeń jest nieprzewidywalny – informuje Wiesław Kucharek, konsul ambasady RP w Pakistanie.

W Pakistanie jest tez tyski himalaista Jacek Jawień, który razem z Jackiem Berbeką prowadzą akcję ratunkową na Broad Peak. Zamierzają odnaleźć ciała uczestników tragicznej, zimowej wyprawy. Przyjaciele ze Śląska wysłali im ostrzeżenie o zagrożeniu atakiem ze strony pakistańskich terrorystów. Według himalaistów, którzy byli w tamtym rejonie, możliwe jest, że na fali zbrodni dokonanej w jednej części kraju, terroryści będą chcieli zrobić to samo gdzie indziej. – Jeśli będzie taka konieczność lub jeśli wyprawa zdecyduje, że na tyle czują się niebezpiecznie, że chcą zakończyć tą działalność, to w każdej chwili dostaliśmy informacje, że taka ewakuacja jest możliwa i można bezpiecznie ich przetransportować do Islamabadu, a potem do kraju – wyjaśnia Alina Markiewicz, dziennikarka, himalaistka. Według najświeższych informacji twórca projektu Polski Himalaizm Zimowy – Artur Hajzer również przebywający w Pakistanie, jest bezpieczny. W stałym kontakcie z himalaistą z Mikołowa jest Krzysztof Wielicki: – W bazie na Baltoro jest 6 czy 7 posterunków wojskowych w związku z konfliktem między Pakistanem a Indiami. W związku z tym tam jest obecność wojskowa i tam żadna taka grupa się nie zapuści.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Pewnym jest, że wyprawy w góry tamtej części świata nie będą już tak częste.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button