RegionWiadomość dnia

Wyciągi na stoku w Sosnowcu nadal nieczynne

Mocne nogi – w narciarstwie to podstawa. Szczególnie na sztucznym stoku w Sosnowcu. – To zarówno narciarstwo jak i wspinacza, ale to i to jest dobre, bo trochę się kalorii spali – mówi Mirosław Marciniak, narciarz. I na spalaniu kalorii atuty tego stoku się kończą. Bo choć są ferie i jest śnieg, to nie ma siły, która uruchomiłaby te wyciągi.

Wyciągi stoją, bo firma zarządzająca ośrodkiem nie udźwignęła finansowego ciężaru. Pomóc miało miasto, kupując infrastrukturę. Tyle że właściciel nie chciał się zgodzić na zaproponowaną cenę. Nie chciał, ale już chce. – Przystaliśmy na warunki zaproponowane przez gminę Sosnowiec dotyczące zagospodarowania majątku spółki, by w tym sezonie narciarskim ośrodek ruszył. Ale być może nie ruszy, bo nie mamy żadnej odpowiedzi, nie ma kontaktu z miastem – przyznaje Jarosław Szylwański, prezes Sportowej Doliny.

Władze miasta milczą, bo poczuły się oszukane. – 25 stycznia mieliśmy ostatnie spotkanie w takim wąskim gronie z właścicielem Sportowej Doliny. Kwota, którą myśmy zaproponowali została jeszcze przewyższona o elementy dodatkowe, a która nie jest możliwa do zaakceptowania – wyjaśnia Artur Szczepański z UM w Sosnowcu.

Cenę ustalono na 3 miliony złotych. Tyle że jak twierdzą przedstawiciele magistratu, Sportowa Dolina w ostatniej chwili doliczyła kolejny milion między innymi za okablowanie. Bzdura – odpowiada szef DSD i wymienia kwotę: trzy miliony plus VAT.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Takie właśnie negocjacje trwają od wielu miesięcy. –  To nie jest decyzja na już. Pod koniec roku trudno wyasygnować duże środki – tłumaczył w październik ubiegłego roku Szczepański.

Wierzę i robię wszystko, co w mojej mocy, by góra środulska została uruchomiona jeszcze w tym sezonie. Teraz wszystko w rękach władz Sosnowca – zapewniał w styczniu Szylwański. – Nasza oferta wydaje się byc ostateczną. Teraz czekamy na ruch Sportowej Doliny – odpowiadał Szczepański.

Czekania mają już dość narciarze. – Jest jednak trochę taki żal. Fajnie by było, gdyby to wszystko było sprawne, tym bardziej, że jest przygotowane. Wystarczy, że znalazłaby się osoba chętna zainwestować, żeby to ruszyło – przyznaje Jordan Barański, narciarz.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że chętna osoba jest. A nawet nie jedna, lecz dwie. Tyle że chęci w tym wypadku to najwyraźniej za mało.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button