Region

Wyjątkowa niedziela palmowa w Gilowicach [Zdjęcia]

Choć przepis na wielkanocną palmę w Gilowicach przekazywany jest z dziada pradziada, to czasem ulega modyfikacjom. Zawsze jednak podstawą jest gałązka wierzby. – Do tego kwiatki z bibuły, barwinek. Oczywiście drzewko oliwne, troszkę cisu i jemioła również tylko u nas. Ona jest już nie spotykana ta jemioła, oczywiście jałowiec – opisuje Magdalena Socha, mieszkanka Gilowic. Warstwowo poukładane na jednym trzpieniu tworzą palmę prostą zwaną kawalerską, a to już kategoria dziewczęca. – Po przyniesieniu do domu dawniej gospodarz najpierw szedł do obory, głaskał krówki, dopiero później wchodził do domu, do każdego kąta, każdy zjadał kocankę, tą bazie żeby gardło nie bolało – opowiada Wanda Hajok, jury w konkursie na najpiękniejszą palmę.

Po powrocie do domu kocankę na pewno będzie musiała zjeść Dominika Tomaszek. Prawie całą niedzielną mszę wysłuchała stojąc na mrozie i trzymając 3-metrową palmę, dopiero przy końcu poddała się i złożyła broń. – Jest bardzo ciężka. Jak na taką wysokość i wszystkie te drzewka to jest ciężka. Ciężar pracy włożonej w wykonanie wszystkich gilowickich palm już od 20 lat doceniają turyści. Państwo Galbas przyjechali z Miasteczka Śląskiego. – Bardzo fajnie wygląda losowanie tych wszystkich młodych dzieci, jak to robią te całe wystroje tych Palm.

Z reguły to trwająca trzy dni ręczna robota, przy której rękawy zakasać muszą wszyscy – od najstarszego do najmłodszego. – Jednoczy rodzinę i łączy, bo myśmy to wspólnie robili i gdzieś tak poczuliśmy się, że jesteśmy rodziną. Każdy coś do tego włożył – podkreślają Renata i Stanisław Górny, którzy biorą udział w konkursie na najpiękniejszą palmę. By wyszło potrzeba praktyki, a taką zdobywa się oczywiście ćwicząc. Przy okazji dobrze wiedzieć, że efekty ćwiczeń mają dodatkowe znaczenie. – Bardzo ważne było, żeby zaznaczyć swoją pracowitość tak, jak w przypadku dziewczyn. Czy swoją pomysłowość, jak w przypadku kawalerów, czy chociażby tak jak u dzieci, że trzeba było zrobić te palmy kolorowe – wyjaśnia Renata Spodymek, etnolog.

Wniosek – kto szuka pracowitej żony, albo pomysłowego męża powinien, jak najszybciej pojechać do Gilowic.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button