RegionWiadomość dnia

Wypadek awionetki obok lotniska w Pyrzowicach. Zginęły 4 osoby. [NIEPUBLIKOWANE MAKABRYCZNE ZDJĘCIA z KATASTROFY]

Prawie trzy lata trwało szukanie odpowiedzi na pytanie: co tak naprawdę stało się niedaleko lotniska w Pyrzowicach. Działająca tuż po tragedii Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych podejrzewała, że pilotowi zabrakło paliwa i w związku tym rostrzaskał się w trakcie drugiej próby lądowania. Jednak z opublikowanego właśnie raportu komisji wynika, że przyczyn wypadku szukać trzeba tysiąc kilometrów od tego miejsca. 13 listopada 2011 roku samolot z czterema osobami na pokładzie wystartował z północnych Włoch. Podróż miała trwać niewiele ponad dwie godizny. Jednak z powodu silnego wiatru wydłużyła się o prawie godzine. Samolot spalił też dużo więcej paliwa. Siedzącego za sterami biznesmena z Krakowa dodatkowo zaskoczyła fatalna pogoda nad Śląskiem i Małopolską, która praktycznie uniemożliwiała latanie. -Powinien podjąć inną decyzję. Powinien albo wrócić w rejon dobrej pogody tam gdzie przelatywał i wylądowąć na lotnisku w Ostrawie, albo próbować lądować we Wrocławiu tak jak mu to sugerowano – mówi Ryszard Rutkowski, Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.

ZDJĘCIA: Wypadek awionetki pod Pyrzowicami, w którym zginęły 4 osoby to wina pilota. Tak orzekła komisja badająca przyczyny wypadku

Eksperci nie mają wątpliwości. Winnym wypadku awionetki pod Pyrzowicami jest pilot. -Pierwotna decyzja o wylocie w tak krytycznie niekorzystne warunki meteorologiczne pociągnęły za sobą szereg następnych działań nie zupełnie racjonalnych. Mogły one wynikać ze stresu pod jakim działał w dalszym locie – mówi Ryszard Rutkowski, Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. 49-latek miał problem z obsługą urządzeń pokładowych. Po prostu nie do końa potrafił dobrze je obsłużyć. -Mógłby wylądować na tych lotniskach z wykorzystaniem systemu ILS gdyby pilot był wyszkolony odpowiednio i posiadał odpowiednie uprawnienia – mówi Ryszard Rutkowski, Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. To kolejny punkt, o którym mowa jest w raporcie. Biznesmen z Krakowa nie miał stosownych uprawnień. Licencja na której latał dawała mu prawo podróżowania tylko w dobrych warunkach pogodowych. W dodatku przed zmrokiem. -Wykonywanie lotów w nocy to jest zupełnie inne uprawnienie. Wymaga specjalnego przygotowania się pilota no i co tu dużo mówić – trzeba trenować po to, żeby w tych warunkach nocnych można było radzić sobie – podkreśla Włodzimierz Skalik, Aeroklub Częstochowski. -Teraz coraz powszechniejsze stało się hasło “pokaż mi czym latasz, a powiem ci kim jesteś”. Coraz więcej przybywa prywatnych samolotów. Ludzie mają croaz więcej pieniędzy i coraz mniej czasu – mówi Cezary Orzech, ekspert ds. lotnictwa.

Pilotujący Cirrusa był prezesem dużej firmy z branży budowlanej. Samolot miał mu zastąpić samochód. -Ten człowiek skończył ze mną szkoelnie z licencji turystycznej. Potem straciłem z nim kontakt jakikolwiek, jeśli chodzi o dalsze podnoszenie przez niego kwalifikacji i umiejętnosci. Po prostu kupił samolot i latał sobie tym samolotem – mówi Jarosław Matjasik, instruktor, Aeroklub Katowice. -Miał kilka oddziałów w Polsce, gdzie mówił “samochodem to mi zabiera dwa dni”, a to w jeden dzień zrobi spotkania, zebrania z załogą i jeszcze na kolację do żony wróci – mówi Zygmunt Gołąb, instruktor Aeroklubu Śląskiego w Katowicach, wyp. arch. Tego dnia prawdopobnie też był pośpiech i spora determinacja by wylądować jak najbliżej domu. Hipoteza, że do tragedii doszło głównie z powodu braku paliwa też została w tym raporcie obalona. Okazało się, że pilot pomimo sygnalizujących to wskaźników, nie skorzystał z drugiego zbiornika z paliwem. Gdyby to zrobił, miałby jeszcze co najmniej 45 minut bezpiecznego lotu.
 
W ostatnich sekundach pilot mógł jeszcze skorzystać ze specjalnego systemu ratunkowego. Jego włączenie uruchamiało spadochron, na którym bezpiecznie można było dolecieć do ziemi. -Jeżeli te wyniki bedą zrozumiałe, kompletne i prokurator nie będzie potrzebował dokonania kolejnmych ustaleń to myślę, ze na tej postawie będzie mógł podjąć ta decyzję merytoryczną – mówi Michał Szułczyński, Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Teraz sprawę wypadku sprzed trzech lat przejmuje prokuratura w Gliwicach, która podejmie decyzję czy sprawa skończyć powinna się w sądzie.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button