Region

Wyrzuceni?

Na ten moment zdążyli się już przygotować. Czeczeni z katowickiego ośrodka dla uchodźców, od wczoraj są grupami przesiedlani do innych miast. Mimo, że chcą tutaj zostać.

Tak jak Maga Madova, matka trójki dzieci. W katowickim ośrodku mieszkała od maja zeszłego roku i bardziej niż o siebie, martwi się właśnie o swoje dzieci. – Dzieci zostawiają tutaj koleżanki i kolegów z polskiej szkoły, stresują się tym bardzo, bo w jednej szkole już się zaaklimatyzowali, a teraz znowu muszą ją zmieniać – stwierdza Madova. Jej córka myśli podobnie i nie chce wyjeżdżać, bo podobało jej się w szkole.

Problem widzą też władze szkoły, do których chodziły czeczeńskie dzieci. Podkreślają, że jeśli przesiedlenie jest konieczne, to z punktu widzenia dzieci, nie powinno następować właśnie teraz. – Jest mi żal tych dzieci, bo gdyby to był koniec roku szkolnego, to jeszcze inna byłaby sytuacja. A teraz w środku roku szkolnego, po pierwszym semestrze, pójdą do innych szkół – mówiła na początku grudnia Halina Winecek-Kipka, dyrektorka SP nr 22 w Katowicach.

Pójdą, bo na lokalizację ośrodka na Załężu, od początku nieprzychylnie patrzyły władze Katowic, które powtarzają – ośrodek tak, ale nie tu. – Nie mamy nic przeciwko lokalizowaniu takiego ośrodka na terenie miasta. Jesteśmy otwarci, chcemy być otwarci, ale nie można podejmować decyzji bez konsultacji, a przede wszystkim tworzyć takiego ośrodka w miejscach, gdzie może to grozić naprawdę bardzo poważnymi konfliktami – uważa Piotr Uszok, prezydent Katowic.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Przedstawiciele Urzędu ds. Cudzoziemców twierdzą jednak, że choć zgodnie z prawem nie musieli się konsultować, miasto o powstaniu ośrodka wiedziało. – Władze miasta zostały powiadomione, również pisemnie, przez Urząd ds Cudzoziemców, a także w wyznaczonym przez władze miasta terminie, delegacja urzędu spotkała się z władzami miasta, żeby poinformować ustnie, o tym, że ośrodek będzie otwierany – wyjaśnia Ewa Piechota, rzecznik prasowy urzędu.

Otwarcie ośrodka na początku budziło emocje mieszkańców, potem ludzie przywykli do nowych sąsiadów. Krzysztof Gwara, jest właścicielem sklepu tuż obok. Według niego Czeczeni nie stwarzali żadnego zagrożenia. – Ja jestem za tym, żeby tutaj zostali, w sumie dużo ludzi się zżyło z nimi, ale byli też tacy, którym przeszkadzali – mówi Gwara.

Część Czeczenów wyjechała już wczoraj do Bytomia, dziś ponad dwudziestu przewieziono do Łomży. Przymusowa przeprowadzka potrwa do jutra. – Rozjeżdżamy się do różnych ośrodków, moi koledzy pojechali do Łomży, ja pojadę jutro do Warszawy. Jesteśmy tym załamani – stwierdza Achmedov Murav, czeczeński uchodźca.

Czeczeni nawet gdyby mieli możliwość, to do ojczyzny by nie wrócili. Bo zdaniem politologów, spokoju w Czeczenii, jeszcze długo nie będzie. – Tam cały czas funkcjonują na przykład obozy filtracyjne, które bardzo przypominają obozy koncentracyjne, czy gułagi w czasach sowieckich i niestety ludzie w tych obozach są przetrzymywani – tłumaczy dr Bogdan Pliszka, politolog.

Do Polski przyjechali z własnej woli. Nie są tu przetrzymywani, ale przesiedlani. Jak sami mówią – nie wiedzą już co gorsze.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button