Wyspy Brytyjskie kuszą muzyków ze Śląska

Aż trudno uwierzyć, że do tej pory o tym zespole nikt jeszcze nie słyszał. Przynajmniej u nas. Bo w Irlandii jest już o nim głośno. Nazywają się Black Canvas. Są z Zabrza i uwielbiają Depeche Mode. Ale jak mówią inspiruje ich znacznie więcej rzeczy. Co więcej, właśnie skończyli nagrywać płytę. Jednak promować zamierzają ją tylko na Wyspach Brtyjskich. – W dzisiejszych czasach jedno kliknięcie w odpowiedni link może uruchomić całą machinę, Akurat los tak chciał, że pewien człowiek, który organizuje imprezy na wyspach zainteresował się naszą muzyką – tłumaczy Jan Babicz, członek zespołu Black Canvas.
Zainteresowanie było na tyle mocne, że na wiosnę rozpoczynają tournee po brytyjskich klubach. – To nie jest tak, że nie bierzemy pod uwagę Polski. I jak będzie jakaś okazja tak jak w tym momencie np. ten wywiad to jak najbardziej, cieszymy się z tego, ale nie mamy też wielkich oczekiwań, że uda się coś zwojować wielkiego, dlatego naszym targetem jest zdecydowanie zagranica – stwierdza Kamil Krasoń z zespołu Black Canvas.
O zagranicy myśli też bytomski zespół Heartsgarage. Grają żywiołowo i hałaśliwie. Być może atmosfera tych koncertów udzieli się niebawem także Irlandczykom. Zespół właśnie wyleciał do Dublina. – Zaczynamy w Cork, zahaczymy o Dublin, Gallway, to jest wypad siedmiodniowy, podczas którego zagramy cztery koncerty z zamierzeniem naładowania baterii i powalczenia już potem tutaj w Polsce – mówi Krzysztof Młynarczyk, menedżer zespołu Heartsgarage.
Baterie w Wielkiej Brytanii z pewnością naładowali muzycy zespołu The Washing Machine. Dziś już anonimowi nie są. Wyróżnienie w magazynie muzycznym “PULP”, zaproszenie do “Offensywy” Piotra Stelmacha i występ w radiowej Trójce. – Musimy też ruszyć ze swoim zwykłym materiałem, który gramy, bo wychodzi nasza debiutancka płyta. Skończyliśmy już nagrywanie i teraz musimy się wziąć za tamtą drugą stronę – mówi Krzysztof Drewniak z zespołu The Washing Machine.
Coraz więcej młodych zespołów decyduje się na koncerty i promocje za granicą. Pytanie czy tak obrany kierunek jest gwarantem sukcesu? – Póki co jeszcze nikomu się nie udało. Nie przypominam sobie polskiej kapeli, która zwojowałaby Wyspy Brytyjskie. Myslovitz się nie udało, ale tu akurat trudno się dziwić, bo Brytyjczycy takich zespołów mają dużo – uważa Adam Złotorowicz, dziennikarz Antyradia My wciąż mało. Są jednak tacy, którzy sukces za granicą odnoszą. Łódzki zespół L.Stadt własnie nagrał płytę, przy której pracował producent Mikael Count, znany między innymi ze współpracy z takimi gwiazdami jak Radiohead czy No Doubt. Kto wie być może i oni zagranicznymi występami zwrócą na siebie uwagę?