Kraj

Wznowiono proces ws. Nangar Khel

Wojskowi śledczy zrealizowali wniosek sędziów tylko w części. Prokuratura przekazała pismo z dowództwa ISAF, które odnalazła we wcześniejszej dokumentacji śledztwa.

Reszta materiału – dotycząca między innymi dokumentacji medycznej rannych w zajściu cywilów i nasłuchów z amerykańskiego wywiadu – nie zostanie uzupełniona – powiedział pułkownik Jakub Mytych z poznańskiej prokuratury wojskowej, która prowadzi sprawę siódemki żołnierzy.

Pułkownik Mytych tłumaczył dziennikarzom, że prokuratura ma “nieco odmienne zdanie” w tej sprawie od sądu. Śledczy powiedział, że część materiałów sąd może sam zdobyć, a wymaganie ich od prokuratury niepotrzebnie przedłuża proces.

Sąd poinformował na dzisiejszej rozprawie, że wysłał pisma do odpowiednich instytucji z prośbą o zrealizowanie tych materiałów, których nie dostarczyła prokuratura. Na większość z nich nie ma jeszcze odpowiedzi. Dlatego rozprawa została odroczona bezterminowo.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Większość obrońców nie ukrywa, że brak niektórych dowodów może być rozstrzygana na korzyść ich klientów. Mecenas Piotr Dewiński – obrońca chorążego Andrzeja Osińskiego – w rozmowie z dziennikarzami przypomniał jednocześnie, że to w gestii oskarżycieli jest dostarczenie pełnej dokumentacji dowodowej.

W trakcie wznowionej po przerwie rozprawy sąd przeprowadził również konfrontację 10 świadków, których wcześniejsze zeznania częściowo się wykluczały. Jedni zeznali, że był film z ostrzału Nangar Khel i został zniszczony. Natomiast autor rzekomego nagrania zeznał, że w końcu filmu nie zrobił, ponieważ skończyła mu się bateria w kamerze.

Trzej oskarżeni, którzy zgodzili się rozmawiać z mediami, nie chcieli komentować samej rozprawy. Nie kryli jednak, że są zmęczeni długością procesu, który trwa już prawie dwa lata. Andrzej Osiński powiedział, że sprawa ma wpływ na jego codzienne życie, choć stara się o tym nie myśleć. Z kolei plutonowy Tomasz Borysiewicz podkreślił, że na podstawie “niezbitych” dowodów on i jego koledzy zostali kiedyś aresztowani, potem na podstawie tych samych dowodów skierowano do sądu akt oskarżenia, a teraz okazuje się, że do wyroku daleko a prokuratura nie chce uzupełnić dowodów. “Generalnie jestem zwykłym szarym żołnierzem i nie kapuję o co tu chodzi” – powiedział Borysiewicz. Natomiast podporucznik Łukasz Bywalec mówił, że ma nadzieję na uniewinniający wyrok i stara się w to wierzyć.

Tymczasem komandosi z Lublińca pojmali w Afganistanie mułłę Dawooda, który był na szczycie listy najbardziej poszukiwanych przywódców afgańskich rebeliantów. Zdaniem oficerów wojsk specjalnych to najbardziej spektakularny sukces naszych żołnierzy w ostatnim czasie i jedna z najważniejszych akcji w ciągu całej operacji w Afganistanie.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button