Z hałdy w Himalaje – uzdolnieni uczniowie ze śląska podbiją Nepal

Domykanie listy najbardziej potrzebnych rzeczy na wyprawę życia. – Większość rzeczy będzie na miejscu, ale zabieramy ze sobą kurtki puchowe, kijki trekingowe, bidony specjalistyczne i takie rzeczy, które dostaliśmy od sponsorów – informuje Agata Hypszer, gimnazjalistka z Katowic. Sponsorom, dzięki którym możliwe było zorganizowanie podróży “Z hałdy w Himalaje”. Cel podróży – ostatnia baza w drodze na Mount Everest położona na wysokości 3440 metrów. – Boję się, ale myślę, że to jest jej przygoda życia i warto ten strach przezwyciężyć, żeby pojechała – mówi Katarzyna Hypszer, mama Agaty.
Wyjechali dziś o szóstej rano z Katowic do Warszawy. Stamtąd polecą do Londynu, a następnie do Indii. Ostatni etap do podróż z New Dehli do stolicy Nepalu. – Ekscytacja niesamowita, przed taką wyprawą to nic tylko się cieszyć – stwierdza Kamil Michalski, uczestnik wyprawy “Z hałdy w Himalaje”.
Jednak na taką radość trzeba było zapracować i zasłużyć. Spośród 80-ciorga dzieci, które wzięły udział w akcji, wybrano 9-cioro. Uczniowie, którzy wyruszyli na podbój Nepalu musieli się wykazać m.in. dobrymi wynikami w nauce i sprawnością fizyczną. – Na pewno trzeba było być pomocnym, trzeba było być wysportowanym i dawać sobie radę – mówi Paulina Zarzycka, uczestniczka wyprawy “Z hałdy w Himalaje”.
Wszystko po to, żeby podołać wyzwaniu. Opiekunowie nie mają jednak wątpliwości, że za trzy tygodnie będzie można ogłosić sukces. – Stoi dziewiątka dzieciaków, która właśnie temu zadaniu podołała i mam nadzieję, że sprawdzi się to, zweryfikujemy to już w Nepalu podchodząc na bazę pod Mount Everest – mówi Paweł Kaźmierczak, opiekun. Jej zdobycie będzie możliwe, dzięki imprezie, która odbyła się cztery miesiące temu. Na balu weneckim u wojewody śląskiego – połączonym z licytacją prac śląskich artystów – zebrano 400 tysięcy złotych.
– Jesteśmy poruszeni, że aż tyle darów przekazano na rzecz tej akcji. Ta akcja cały czas trwa. Rzeczywiście, ten Everest jest taki symboliczny – stwierdza Adrian Kowalski, Fundacja Pomocy Dzieciom “Ulica”. Symboliczny, bo ci, którzy tam pojadą pokażą kolegom z podwórka, że marzenia mogą sięgać znacznie dalej, niż najbliższa ulica.