Z ręką w nocniku

O tym, że przedszkolne pielesze zamienią na szkolną rzeczywistość, 6-latkom z Katowic-Piotrowic nawet się nie śniło. O ich wrześniowy powrót do przedszkola dziś po raz kolejny walczyli rodzice. Bez skutku. – Przyjechaliśmy na daremno tutaj wszyscy rodzice. Urząd Miasta Katowice w ogóle z nami nie rozmawia. Nie rozmawiał z nami wiedząc już, że taki zmiany nastąpią. Dowiedzieliśmy się bardzo późno o tym. Na tę chwilę właściwie nasze dzieci nie są przyjęte do żadnego przedszkola – mówi Lucjan Cichoń, ojciec 6-letniego Jakuba. Dyrektor Maria Struzik tłumaczy, że zerówki zlikwidować musiała, żeby w przedszkolu miejsce znalazły 3-latki. Jak twierdzi, gdy rozpisywała nabór, nie znała decyzji katowickich urzędników. – Ta opinia, jaka jest w tej chwili tworzona o nas, o naszej pracy, idzie w złym kierunku. Po prostu rodzice oczekują od nas więcej niż my możemy dać.
Wydanej przez urząd decyzji o przeniesieniu 6-latków dyrekcja musi się podporządkować. Urzędnicy pytani o powody braku konsultacji z rodzicami, mimo wiedzy o konieczności zmian, odpowiadają krótko. – Czy mieliśmy taką świadomość? A czy to by cokolwiek zmieniło? Czy rodzice by znaleźli miejsce w innej szkole, w innym otoczeniu? – pyta Mieczysław Żyrek, Wydział Edukacji UM w Katowicach. A to właśnie o prawo wyboru i decydowania rodzicom chodzi. – Nie może być tak, że kosztem dziecka 6-letniego przyjdą dzieci 3-letnie do przedszkola – mówią rodzice. Bo wtedy 6-latki trafią do szkoły podstawowej. Rodzice boją się o bezpieczeństwo swoich dzieci. – Nie będzie tam jakiegoś osobnego wejścia dla tych dzieciaków, toalety będą oddalone od sal, które się nam tam proponuje. Nie wiemy, kto będzie te dzieci wyprowadzał do tych toalet – podobno ma to być woźny albo woźna – żali się Arkadiusz Nicpoń, ojciec 5,5-letniego Macieja.
Wątpliwości jest więcej. Ich rozwiewanie – na razie dyskretnie obserwuje kuratorium oświaty. – Nikt do nas oficjalnie z tym problemem się nie zwrócił. To bardziej my dociekamy, co dzieje się, niż dzieje się drogą oficjalną – wyjaśnia Bożena Marzec, Kuratorium Oświaty w Katowicach. Bo oficjalnie wszystko jest na dobrej drodze. Dyrekcja szkoły zapewnia, że dzieciom będzie tu dobrze. – Na początku lipca wejdą ekipy remontowe, aby dostosować te trzy sale do wymogów dzieci 6-letnich. No i myślę, że zakup wyposażenia to już jest taki króciutki epizod – uważa Maria Wieczorek, dyrektor SP nr 27 w Katowicach-Piotrowicach.
Epizodem walkę rodziców o prawo decydowania o swoich dzieciach nazwać trudno. – Rodzice zostali postawieni przed faktem dokonanym. Decyzja została podjęta przez władze bez liczenia się z opiniami rodziców. Zdecydował argument siły, a nie siła argumentów – stwierdza Krzysztof Śnioszek, Śląska Społeczna Rada Oświatowa. Być może obie racje spotkają się w sądzie administracyjnym. – Czekamy teraz na ruch ze strony UM. My ze swojej strony myślę zrobiliśmy wszystko, żeby tym dzieciom zapewnić pobyt w przedszkolu. I będziemy walczyć dalej – deklaruje Justyna Tomczyk, mama 6-letniego Mikołaja i 3-letniego Kacpra.
Szkoda tylko, że nawet w tym przypadku, to właśnie “walka”, a nie “troska” najlepiej opisuje kontakty urzędników i rodziców.