RegionSportWiadomość dnia

Z Tychów wypędzono diabła

Do tej pory byli diabelnie skuteczni, ale demon z Tychów został na lodzie. W nowym sezonie na koszulkach GKS-u Tychy nie będzie diabelskiej rogatej głowy. – To jest tylko znaczek. Jeśli zniknie, to nic się nie stanie, ale tak naprawdę to on dodawał tylko kolorytu koszulce, a nic nie znaczył – mówi Adrian Parzyszek, zawodnik GKS Tychy.

Tyskie diabły na lodzie to na pewno nie aniołki, a drogę z piekła do nieba i z powrotem przeszli już nie raz. Teraz przejść mają na dobrą stronę mocy, a to oznacza wymianę hokejowej garderoby. – Komuś trochę się nudzi albo nie ma za bardzo się do czego przyczepić, to szuka dziury w całym, bo to nie jest nic negatywnego – stwierdza Łukasz Sokół, zawodnik GKS Tychy.

Cyrograf z diabłem władze GKS-u podpisały kilka lat temu. Demon miał być postrachem przeciwników. To miał być wzór najlepszej ligi na świecie, gdzie drużynom nadaje się przydomki. W NHL występują kojoty, pingwiny, czy diabły. Za oceanem żaden demon w ten sposób nikogo jeszcze nie opętał. – Bramkarze w zachodnich klubach na kaskach mają trupie czaszki i tak chcą wystarczyć napastnika, który jedzie sam na sam. Także jest to jeden z takich elementów widowiskowych – zaznacza Karol Pawlik, zawodnik GKS Tychy.

Grający w hokejowej lidze NHL zawodnicy klubu New Jersey Devils chyba jeszcze nic nie wiedzą o problemie kolegów z dalekich Tych. Mariusz Czerkawski wielokrotnie walczył z diabłami i – jak mówi – pomoc egzorcysty nigdy nie była mu potrzebna. – W NHL nie ma takiego problemu i widzimy, co dzieje się w niemieckich ligach, gdzie wszyscy zaczynają się nazywać słonie, pingwiny niedźwiedzie, tygrysy, pantery, czy słonie – mówi.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Tych symboli boją się lokalni dziennikarze, którzy sami zajęli się wypędzaniem diabła. – W 2005 roku wyrzucili diabła z koszulek, żeby w 2006 znowu powrócić aż do ostatniego sezonu, kiedy ledwo się utrzymali. Wszytko zaczęło się od artykułu w regionalnym tygodniku. Jego autor używanie takiego symbolu uważa za kuriozalne. Po pierwsze władze Tychów to pierwsi orędownicy wiary. Sesje rady miasto otwiera się słowami Szczęść Boże, a patronem miasta jest św. Krzysztof. – Lansowanie wizerunku diabła, demona jest co najmniej dziwaczne, jeśli nie powiedzieć groźne – mówi Zdzisław Barszewicz, Górnośląski Tygodnik Regionalny “Echo”.

Plus jest taki, że miasto nie musi wykładać na egzorcystę. Ci którzy na co dzień wypędzają szatana nie mają wątpliwości, że obcowanie z demonami jest niebezpieczne. – Używanie diabła jest odniesieniem się do rzeczywistości demonicznej, która zawsze sprowadza nieszczęścia – prędzej czy później złe duchy zaczną wykorzystywać naiwność człowieka – ostrzega ks. Michał Woliński, diecezjalny egzorcysta.

Tu główny zwolennik wypędzenia diabła z koszulek ma rację. GKS Tychy nie potrafi znaleźć sponsora, a drużyna w poprzednim sezonie biła się o utrzymanie. Diabła bać mieli się sponsorzy, choć niektórym te igraszki nie zaszkodziły. – Chcemy wykorzystać to miejsce bardziej pożytecznie tzn. dla sponsorów, bo zawodnikom są potrzebne środki – mówi Henryk Drob, dyrektor spółki Tyski Sport.

Adwokatem diabła nie chcą być również kibice. Ich zdaniem Tychy to miasto aniołów, a opętani są jedynie ci, którzy diabła z koszulek chcą wypędzić. – 99,9% kibiców jest katolikami i myślę, że nikt nie przeszedł na satanizm z tego powodu – ani hokeiści ani kibice, i nikt nie odbierał w takim kontekście tego znaczka – stwierdza Tomasz Baranowski, Stowarzyszenie kibiców GKS Tychy. Więc chyba nie taki diabeł straszny jak go malują. Jedno jest pewne od teraz, gdzie nie będzie sobie radził, tam hokeisty już nie wyśle.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button