Za fałszywy alarm bombowy grozi do ośmiu lat więzienia

Urwana rozmowa, po której urywają się telefony, a na nogi stają wszystkie służby. Przeważnie tak dla żartu albo z głupoty. Czasem to jednak dobrze przemyślany plan. – Jest przykład takiej sprawy, która toczyła się przed Sądem Rejonowym w Będzinie i dotyczyła człowieka, który miał zarzuty podkładania bomb – jedna eksplodowała. Gdy zaczynał się jego proces, to takie telefony notorycznie się zdarzały – mówi Leszek Goławski, Prokuratura Apelacyjna w Katowicach.
Ładunki wybuchowe podkładane są w całej Polsce średnio dziesięć razy dziennie. Tyle, że na niby. Za to prawdziwe są pieniądze, które trzeba wydać na takie akcje. – Nasi pirotechnicy sprawdzają taki obiekt. Policjanci ruchu drogowego zabezpieczają cały teren wokół, nie dopuszczają tam osób postronnych. My natomiast poszukujemy tego ładunku wybuchowego – wyjaśnia asp. Adam Jachimczak, Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach.
Granat, przez który ewakuowano lotnisko w Pyrzowicach, okazał się atrapą. Zazwyczaj ładunku wybuchowego w ogóle nie ma. Jest za to ogromny chaos. – Jest takie pięć minut, żeby ewentualnie wszystko zostało pochowane – informuje Andrzej Turek, kierownik biura podawczego, Sąd Okręgowy w Katowicach.
W katowickim sądzie okręgowym ewakuacje zdarzają się często. Tylko w tym roku było ich dwadzieścia pięć, czyli średnio dwa razy w miesiącu. – To jest bardzo poważne utrudnienie. Taka ewakuacja trwa minimum trzy godziny, ale zazwyczaj dłużej niż trzy godziny, więc są to straty nie do odrobienia w ciągu danego dnia – stwierdza Krzysztof Zawała, rzecznik prasowy, Sąd Okręgowy w Katowicach.
Za wszystkie trzeba zapłacić. Np. za przyjazd jednej karetki kilkaset złotych. Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe rocznie niepotrzebnie wyjeżdża ponad trzy tysiące razy, w tym prawie sto do fałszywych alarmów bombowych i pożarów, których nie ma. – Jest to niepotrzebne, a potem ktoś musi za to płacić – za wyjazdy do fałszywych alarmów bombowych. Karetki wyjeżdżają, bo muszą być przy ewakuacji – wyjaśnia Artur Borowcz, Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach.
O ile takie wyjazdy da się policzyć, o tyle całkowite straty oszacować trudno. Minister Sprawiedliwości chce by liczyło się je w latach. Nawet ośmiu. Tyle więzienia ma grozić osobie fałszywie alarmującej.
Zmiany uderzyć mają też w mini-terrorystów – tych, którzy kradną elementy wodociągów, kable telefoniczne albo trakcje kolejową. – Często dostajemy już takie wyroki, że ze złodzieja nie ma co ściągnąć, albo że to była niska społeczna szkodliwość czynu – informuje Karol Trzoński, Polskie Linie Kolejowe.
Teraz nawet gdy złodziej sparaliżuje ruch na wiele godzin, odpowiada tylko za kradzież niewiele wartego kabla. Tych najbardziej społecznie szkodliwych złodziei także czekać może do ośmiu lat odsiadki. A biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia, na przychylność sądów nie będą mogli liczyć…