Za kilka dni Igrzyska Olimpijskie w Soczi. Polska ekipa z wielkimi nadziejami
Jedni kontynuują rodzinne tradycje, inny wylądowali w tej dyscyplinie wraz z sukcesami Adama Małysza. – Wujek mnie do tego wszystkiego zainspirował. Razem z kolegami powiedzieli, że jak już biegam, to czemu nie skakać, bo skakanie to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy jaka może być – mówi Paweł Chyc, zawodnik kombinacji norweskiej.
Bez względu na to jak zaczęli i co w przyszłości wybiorą – biegi, czy skoki, – wszystkich łączy jedno marzenie. Wyjechać na olimpiadę. – To nie jest takie łatwe w Polsce, bo trzeba na bardzo dobrym poziomie skakać, żeby się przedostać wyżej. Zobaczymy po tej zimie. Mam nadzieje, że później pójdę gdzieś do kadry – stwierdza Michał Milczanowski, skoczek narciarski.
Ta rzeczywiście jest najmocniejsza od lat, na czele niezmiennie Kamil Stoch. – To był dla mnie niesamowity weekend, forma dopisuje. Teraz jedyne co pozostaje, to skakać tak dalej i to właśnie staram się robić – podkreśla Kamil Stoch, skoczek narciarski. Kamil Stoch dzięki dwóm wygranym w Willingen przede wszystkim udowodnił, że w Soczi również będzie walczył o najwyższy stopień podium. – Pokazał, że jest w najwyższej formie w tej chwili, chyba nawet w życiowej formie. To jest na tydzień przed pierwszymi konkursami olimpijskimi. Tu się nie ma prawa już nic stać – zaznacza Apoloniusz Tajner, prezes PZN.
Wśród “murowanych” pretendentów do podium na niecały tydzień przed rozpoczęciem Zimowych Igrzysk Olimpijskich poza Kamilem Stochem również Justyna Kowalczyck, Monika Hojnisz oraz ekipa łyżwiarzy szybkich: Konrad Niedźwiedzki, Jan Szymański i Zbigniew Bródka. – W poprzednim sezonie wygrałem Puchar Świata i jak gdyby to ciśnienie w tym momencie jest jeszcze większe, ponieważ już raz dokonałem rzeczy po prostu niemożliwej – mówi Zbigniew Bródka, panczenista.
W trakcie ostatnich zimowych Igrzysk w Vancouver barierę niemożliwego udało przełamać się sześciokrotnie. Wtedy medale zdobywali: Justyna Kowalczyk, Adam Małysz oraz łyżwiarki szybkie Katarzyna Bachleda-Curuś, Katarzyna Woźniak i Luiza Złotkowska. To był najlepszy start polskiej reprezentacji w historii igrzysk. Tym razem do walki o olimpijskie złoto wyruszy 59 zawodników w 11 dyscyplinach. – Dawno nie mieliśmy tak znaczącej liczby zawodników, ale to świadczy o tym, że potrafiliśmy uzyskać minima olimpijskie dla bardzo wielu sportowców – zaznacza Andrzej Kraśnicki, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Tu minimum już nie wystarczy, dlatego wszyscy zgodnie zapowiadają osiągnięcie maksimum swoich możliwości. – Nie udały mi się za bardzo igrzyska w Vancouver, dwa razy się przewróciłem, więc to było dla mnie przykre. Chciałbym w tych igrzyskach zjechać swój przejazd po prostu do końca, zrobić to, co umiem najlepiej – zapowiada Michał Ligocki, snowboarder. – Odczuwam już pomalutku presję. Za niecały tydzień czekają nas bardzo ważne występy, ale przy tym wszystkim towarzyszy nam bardzo fajna atmosfera – mówi Agnieszka Szymańczak, biegaczka. Choć do inauguracji XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi pozostało jeszcze 4 dni, te już przeszły do historii, na razie jednak głównie ze względu na swoją skalę.