To, co mogło mieć tu miejsce mrozi krew w żyłach i przyprawia o wymioty! Prokuratura bada, czy w Wodzisławiu Śląskim w bestialski sposób zabijano zwierzęta – np. z oszczędności… młotkiem. Do ubojni miały też trafiać zwierzęta chore, a nawet zdechłe! Gdzie trafiało mięso?
Śmierć pacjenta w męczarniach w Sosnowcu wstrząsnęła Polską!
Prokuratura z Wodzisławia Śląskiego sprawdza, czy w jednym z tamtejszych gospodarstw nie doszło do znęcania się nad zwierzętami. Oprócz tego, śledczy badają także sytuację w pobliskiej rzeźni, w której miało dojść do niehumanitarnego uboju zwierząt. Z relacji świadków wynika, że konie i krowy miały być w niej zabijane młotkiem, żeby oszczędzać naboje w pistolecie, który służy do uboju.
– Przyszedłem, pogadałem z panem Bogdanem K. co i jak, ile dostanę za godzinę. Spytał co tam potrafię robić. Trafiłem na ubój, w miejsce, gdzie trzeba zabijać zwierzęta. Bez przeszkolenia, bez żadnych dokumentów, bo takich nie posiadam. Najczęściej były zabijane młotkiem – mówi były pracownik rzeźni, z którym rozmawiali członkowie Pogotowia dla Zwierząt.
W ubojni miało być także przerabiane mięso z padłej, chorej zwierzyny. Nie wiadomo jednak, gdzie trafiało!!!
– Pracownicy, którzy nas informowali o tym, że muszą zabijać zwierzęta młotkiem, że przyjeżdżają zwierzęta martwe i żywe, twierdzili, że mięso jest oddawane do chłodni, która była częściowo niesprawna. To mięso tam pleśniało w tej chłodni, potem było wywożone. Synowie tego pana wywozili je gdzieś w nieznane i oni nie mają informacji, gdzie one trafiało. I były też takie sytuacje, że ono wracało, czyli klienci nie odbierali tego mięsa, bo było zepsute – mówi Grzegorz Bielawski, Pogotowie dla Zwierząt.
Policja zatrzymała na miejscu dwóch obywateli Ukrainy, którzy byli najprawdopodobniej nielegalnymi pracownikami przedsiębiorstwa.
– Przesłuchaliśmy sporo świadków. Te zeznania dają nam pewne podstawy, że tak faktycznie było. Natomiast cały czas poszukujemy kolejnych świadków, cały czas toczy się to postępowanie. Analizujemy dokumentację w tej sprawie – mówi podinsp. Aleksandra Nowara, KWP w Katowicach.
Policja zabrała z gospodarstwa 3 sztuki bydła i 5 chorych koni. Na razie nikt w tej sprawie nie usłyszał jeszcze zarzutów.
autor: Paweł Jędrusik