Region

Zabójstwo czy samobójstwo?

W lesie Tadeusz Parzyński widział swojego syna po raz ostatni. Był martwy. Według policji siedemnastolatek powiesił się na gałęzi. Ale wydaje się, że nikt poza policją w samobójczą śmierć Marka Parzyńskiego nie wierzy. – Nie wierzę, że syn popełnił samobójstwo. Żyłem z nim 17 lat pod jednym dachem i nie wierzę, że to było samobójstwo. Uważam, że synowi ktoś pomógł. Gdy Marek nie wrócił na noc do domu zaczęły się poszukiwania. Poszukiwania na własną rękę, bo rodzina zaginionego, jak mówi – mimo, że zawiadomiła policję musiała tamtej nocy liczyć wyłącznie na siebie. – Nas zbywali. Nie podjęli żadnych działań. Na przykład gdyby w ten piątek był pies tropiący to może po śladach byśmy doszli gdzie on jest. Gdzie spędził tę noc – uważa Edyta Parzyńska, matka Marka.

Dlatego następnego dnia o pomoc w poszukiwaniach poprosili kolegów Marka. Bo do ostatnich chwil nie wierzyli, że ich syna mogło spotkać coś złego. – Kiedy już znaleźliśmy Marka, to było w niedzielę – ja zadzwoniłem na policję w Rydułtowach, to oni w ogóle nie wiedzieli, że są jakieś poszukiwania. Dopiero jak powiedziałem, że ktoś się powiesił, to dopiero wtedy zaczęli reagować – wspomina Jakub Podleśny, kolega Marka. Rodzice i policja mają odmienne wersje wydarzeń. Według policji najprawdopodobniej 17-letni Marek Parzyński popełnił samobójstwo. Dlatego nie pobrano odcisków palców, nie zabezpieczono też ubrań oraz paska, na którym rzekomo się powiesił. – Nie mieliśmy żadnych informacji, świadczących o tym, że mogło dojść do przestępstwa. Z uzyskanych informacji wynikało, że mogła być to zwykła ucieczka, w związku z tym nie było potrzeby by pobrać odciski palców – tłumaczy Aleksandra Nowara, KMP w Rybniku.

Od tragicznych wydarzeń upłynęły prawie trzy miesiące, ale rodzice do tej pory nie znaleźli odpowiedzi na wiele pytań. List znaleziony przy synu pani Edyty może być jednym z kluczy do znalezienia na nie odpowiedzi. – Zgłosiliśmy w prokuraturze, żeby przeprowadzili badania grafologiczne i prawdopodobnie do dzisiejszego dnia tego nie zrobili. A to już dwa miesiące – opowiada Edyta Parzyńska. Bo nikt nie wierzy, że Marek był autorem tego listu. Rodzina na razie jak twierdzi jest odcinana od wszelkich informacji. Dlatego bezsilni postanowili poprosić o pomoc Tadeusza Dybałe, który zajmował się już podobnymi sprawami. – Ci państwo nie mieli szansy uratować swojego syna. Policja miała szansę, to wiem po tych papierach.

Do wydziału kontroli Komendy Wojewódzkiej w Katowicach na razie wpłynęła skarga na nieprofesjonalne potraktowanie sprawy śmierci siedemnastolatka przez policję.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button