Zaczadzeni

Tylko minuty dzieliły Dorotę Dyrcz i jej córkę od śmierci Pomoc nadeszła dosłownie w ostatniej chwili. Halaucynacje miałam, bóle głowy ostre, mięśni; nie umiałam chodzić nie mogłam dojść do toalety – mówi kobieta. Do drzwi mieszkania w którym były otępione kobiety zapukali policjanci. Pół godziny wcześniej przed tą przychodnią znaleźli zwłoki byłego męża pani Doroty. Widząc w jakim stanie były kobiety błyskawicznie skojarzyli fakty: Doszli do wniosku, że gdzieś może ulatniać się gaz lub jakaś inna substancja. Obudzili wszystkich mieszkańców, a że była to godzina 5:30 i wszyscy spali spokojnie. Obudzili wszystkich, wszczęli alarm.
Pierwsze podejrzenia na miejscu potwierdzili strażacy – normy tlenku węgla były znacznie przekroczone. Piecyki gazowe lokatorów były jak bomby z opóźnionym zapłonem. Pełno czadu. Do terozka śmierdzi jeszcze ten czad. I to było tyle. A potem pogotwie widziałach przyjechało – mówi mieszkanka. Kolejne dwie osoby przewieziono do rybnickiego szpitala. Poziom tlenku węgla był nieznacznie podwyższony, jednak absolutnie nie wskazuje on na zatrucie tą substancją – mówi dr Michał Glacer z WSS nr 3. Jednak niewiele do takiego zatrucia brakowało.
Jak mówi Zenon Pawlak przewody wentylacyjne są zatkane od kiedy zaczął się remont – czyli od miesiąca: Ja na nim siedziałem i cegła spadła z góry. Tą kratkę co jest w umywalce wybiła i cegłą dostałem w plecy. Mam ślad do dzisiejszego dnia. I jak poszedłem na górę panom powiedzieć, to powiedzieli, że nic się nie stało – dobrze, że w głowę nie dostałem. Na tym – zdaniem lokatorów ignorancja firmy się nie kończy. Według nich informacje o zakazie używania pieców na klatce schodowej pojawiły się dopiero dzisiaj. Pan wiedział pierwszy, że robimy kominy. – Że robicie, było wiadomo. Ale nie było, żebyście powiadamiali o czymkolwiek. – Wszędzie byliśmy, wszędzie mówiłem – skarży się,a firma budowlana zaprzecza: Kartka wisiała prawie od początku remontu kominów, od remontów dachu. Troszkę później, jak my te kominy zaczęliśmy robić.
Administracja budynku zdecydowała się na remont w sezonie grzewczym – mimo obaw o zdrowy rozsądek lokatorów, którzy w czasie prac pieców używać nie powinni. Współpraca firmy z lokatorami tutaj o tym decyduje. Jeżeli to zawiedzie, to wtedy są problemy – tłumaczy Dominik Kuczera, kierownik administracji. Tym razem zawiodła. Kominiarze wentylację kontrolowali miesiąc temu. Jak mówią – wtedy wszystko było w porządku. Posypał się gruz do przewodów, do większości tych przewodów tutaj, bo to widać. To nie jest sadza, jakieś kawki czy ptaki to jest normalny gruz z rozbiórki przewodów kominowych. I dlatego doszło do tragedii – mówi Roman Ochociński, mistrz kominiarski.
A ta mogła mieć dużo większe rozmiary