Zagrożony bytomski Karb

Lepiej przed niż w domu – tak dla mieszkańców budynku bytomskiej dzielnicy Karb jest po prostu bezpiecznej. Wewnątrz blok jest dla mieszkających w nim bytomian obrazem rozpaczy. – Z dnia na dzień coraz gorzej. Drzwi nie można ani otworzyć, ani zamknąć. Okna to samo – denerwuje się Wiesława Sowa.
– Rano tylko wstaję i patrzę czy ściana jeszcze stoi. Na przykład ta ściana, kto szedł to wszystko widział, co jest w moim mieszkaniu. To tyle co sobie sama zabezpieczyłam, żeby mi nikt nie patrzył do mieszkania – dodaje Gerda Pietruszka.
Szczeliny powstały kilka dni temu i cały czas się powiększają. Mieszkańcy z Pocztowej 11 obawiają się, że podzielą los sąsiadów spod dwójki oraz mieszkańców ulicy Technicznej. Boją się przymusowej wyprowadzki. To znów efekt działalności kopalni z jedną podstawową różnicą – budynek, który teraz się wali to budynek o wiele młodszy niż te, które wcześniej ewakuowano. – Ściany napierają ze wszystkich stron. Tutaj sufit wybija całkowicie płytki. A drzwi z dnia na dzień coraz gorzej się z nimi dzieje – górny zamek nie zamyka się po prostu. Jest tylko przymknięte – mówi Marcin Bielawski, mieszkaniec dzielnicy Karb w Bytomiu. Sąsiedzi mają jeszcze trudniej. Wczesnym popołudniem nowe dowody na obecność kopalni oglądał bytomski nadzór budowlany. W ocenie inspektorów budynek stoi tylko dlatego, że opiera się na dwóch z nim sąsiadujących. – W takim stanie jak on wygląda w poziomie parteru nie można zostawić tu mieszkańców w użytkowaniu tego budynku. Dlatego, bo narazilibyśmy ich wtedy na niebezpieczeństwo – stwierdza Elżbieta Kwiecińska, Nadzór Budowlany w Bytomiu.
Po kilku godzinach od wizyty inspektorów zapadła decyzja – natychmiast wyprowadzić muszą się Ci z niższych kondygnacji. W następnych dniach odbędzie się ekspertyza oraz próba ratowania mieszkań na wyższych piętrach. Zdaniem fachowców w najgorszym przypadku konieczna będzie ewakuacja wszystkich mieszkańców z ulicy Pocztowej w Bytomiu. Prawdopodobnie będzie trzeba też opuścić część budynków na sąsiednich ulicach.
Wydobycie węgla pod dzielnicą Karb odcisnęło też swoje piętno na jedynym z okolicznych przedszkoli. Możliwe, że od września do tych sal nie będą mogły wbiec dzieci. – Będziemy robić wszystko, żeby rodziców nie pozostawić samych sobie. Ze względu na to, że już mają kłopoty w swoich domach, w swoich budynkach mieszkalnych – uważa Jadwiga Dzida, dyrektor Przedszkola nr 37 w Bytomiu. W środę prawie cała dzielnica była pozbawiona wody – zniszczeniu uległ wodociąg przy ulicy Konstytucji. – Nie możemy oszacować strat. Czekamy na kosztorysy. Na pewno trzeba wliczyć koszty usuwania samej awarii, robót instalacyjnych, odtworzenia nawierzchni, chodnika – wymienia Agnieszka Klich, bytomskie wodociągi.
Oprócz budynków, chodników czy kanalizacji szkody górnicze dotknęły też potężny wiadukt w ciągu ulicy Miechowickiej. Miasto musiało ograniczyć ruch by nie doszło do katastrofy budowlanej. W trybie nadzwyczajnym, w tej sprawie, spotkali się eksperci z Kopalni Bobrek z inżynierami Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów. – Próbujemy ustalić jakie działania zostaną podjęte po to, żeby zapewnić płynność ruchu i jego bezpieczeństwo – informuje Katarzyna Krzemińska-Kruczek, Urząd Miasta w Bytomiu. Wyższy Urząd Górniczy po zeszłotygodniowych wstrząsach, kazał wstrzymać wydobycie na oddalonej o kilka kilometrów od zdewastowanej dzielnicy ścianie. – Ściana zostaje zatrzymana w swoim biegu do czasu uzyskania opinii komisji ds. tąpań, obudowy i kierowanie stropem w podziemnych zakładach górniczych – oznajmia Krzysztof Król, Wyższy Urząd Górniczy.
Praca w chodnikach bezpośrednio pod tymi budynkami trwa jednak nadal. – Zawsze trzeba w tym rachunku wziąć na szalę interes mieszkańców z jednej strony, ale także kwestie zatrudnienia kilkuset lub kilku tysięcy ludzi, którzy w przypadku zaniechania eksploatacji albo ograniczenia straciliby pracę – zaznacza Jan Czypionka, Kompania Węglowa.
Do momentu, w którym sumy odszkodowań za szkody górnicze nie przewyższają zysku z wydobycia węgla w tym miejscu fedrunek nie będzie wstrzymany.