Zakaz palenia. Na Śląsku to martwy przepis?

Nadal niestety częstym widokiem są palący papierosy na przystankach autobusowych. W Gliwicach będą mieli teraz cięższe życie, bo dymek puszczą dopiero po oddaleniu się o 15 metrów od autobusowej wiaty. Tak mówią nowe przepisy przegłosowane przez Radę Miejską. Pytanie tylko kto będzie 15 metrów mierzył, bo policja czy straż miejska na patrole miarki ze sobą nie zabiera. Pytanie także co dalej z lokalami gastronomicznymi. Niby nie wolno w nich palić, ale wystarczy stać się członkiem “klubu miłośników cygar” “czy “fanklubu kółek z dymu” – by móc również bezkarnie omijać przepisy.
Palacze nie palą się do tego, żeby płacić za swój przystankowy nałóg. Mandat to nawet 500 złotych, dlatego pomiar wykonany “na oko” próbują podważyć. Władza przecież nie zawsze ma rację. To czy paliło się w dozwolonej odległości od wiaty czy nie – można oczywiście próbować udowodnić. Od trzech lat, kiedy wprowadzono w Zabrzu uchwałę o niedozwolonym dymku, procesów jednak nie było.
W Gliwicach dopiero ten zakaz wchodzi w życie – ku radości tych niepalących. Prawo wprowadzono nie bez powodu. Dotąd w ustawie antynikotynowej nie było zapisu definiującego, co tak naprawdę jest przystankiem. – Uchwała doprecyzowuje te zapisy. Będzie możliwość abyśmy mogli z jednej strony respektować zapisy ustawy, a z drugiej strony wyciągać z niej konsekwencje – zapowiada Marek Pszonak, Rada Miejska w Gliwicach. Niekoniecznie precyzyjnie odmierzając. Dlatego oprócz oczu, kroków i intuicji strażnikom miejskim w pomiarach przydadzą się jeszcze umiar i zdrowy rozsądek.