RegionWiadomość dnia

Zakończono kampanię "Życie po śmieciach". Świadomość wzrośnie?

To co dla dzieci jest proste jak dwa razy dwa, staje się wyższą matematyką dla dorosłych. Najprostsze zasady mało kogo obowiązują mimo, że większość widok góry śmieci brzydzi i bulwersuje. – Zgłosił się do mnie mieszkaniec Śląska z problemem, że nie może wejść do domu. Blok kilku piętrowy, do którego wejście prowadziło przez śmieci. I to nie tylko worki, ale stare meble i ludzie codziennie po tym przechodzili – mówi Marcin Jałowy, prezenter programu “Życie po śmieciach”.

Opór mieszkańców wielokrotnie okazywał się właściwie nie do przejścia. Ekipa telewizyjna z uporem maniaka z odcinka na odcinek wymyślała jednak coraz to ciekawsze miejsca, by udowodnić, że np. spalarnie to zakłady, które w wielu miejscach Europy funkcjonują z powodzeniem. – My do tej pory mamy głównie protesty i pomruki, że nie u mnie. W ten sposób daleko nie zajdziemy. To jest pięciomilionowy region, który musi mieć taki zakład. Nie ma innego wyjścia – mówi Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego.

Ze względu na protesty mieszkańców i opieszałość samorządowców, budowa spalarni śmieci na Śląsku jeszcze nie ruszyła. Skutki są opłakane. Po pierwsze, zwrot sześciuset milionów złotych unijnej dotacji. Po drugie, za brak decyzji od połowy 2013 roku trzeba będzie też płacić wielomilionowe kary. – Grozi nam potężna degradacja na skutek tego, że coraz lepiej żyjemy, a te śmieci, które produkujemy w domach, to już nie jest papier czy drewno. To nie są śmieci, które można spalić w piecu kuchennym. To jest Tablica Mendelejewa – przyznaje Gabriela Lenartowicz z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

Po kilkudziesięciu artykułach i kilkunastu programach telewizyjnych, w ramach kampanii “Życie po śmieciach” świadomość ekologiczna Ślązaków podobno wzrosła. – Otrzymywaliśmy setki zgłoszeń mówiących o tym, gdzie są nielegalne wysypiska. Dosyć szybko na to reagowaliśmy, bo angażowaliśmy w to również służby miejskie – mówi Zenon Nowak, prezes Dziennika Zachodniego.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Proekologiczna rewolucja to kwestia kilku miesięcy. Jednym z efektów tej kampanii jest tzw. ustawa śmieciowa, która od nowego roku wejdzie w życie. Mieszkańcy nie będą już musieli samodzielnie zawierać umów z firmami odbierającymi odpady.  – Władztwo nad strumieniem śmieci przejmują samorządy. To oni ustalają gdzie i jak będą odprowadzane odpady – mówi Bernard Błaszczyk, wiceminister środowiska. I aż trudno uwierzyć, że to co jest normą w innych krajach Europy w Polsce nadal spotyka się z ostrym sprzeciwem mieszkańców. Tym bardziej, że takie wyrzucanie śmieci to jak wyrzucanie pieniędzy w błoto.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button