Region

Zapomnieni…

Choć ich droga do mistrzostwa jest znacznie trudniejsza i wymaga ogromnej siły woli oraz samozapracia, to Ci, którzy powinni w jej pokonaniu pomagać, tylko przeszkadzają. – Wywołuje w nas złość, żenadę, że nasz związek nie potrafi dbać o nas. Nie jest nas aż tak dużo. Nie jesteśmy aż tak krnąbrni. Po prostu chcemy robić swoje – opowiada Krzysztof Morszczewski, Start Białystok pchnięcie kulą, 2 miejsce w Pekinie. Swoje, czyli przygotowywać się w spokoju do następnych reprezentacyjnych startów. Tylko o spokój trudno, bo Polski Komitet Paraolimpijski członkom polskiej reprezentacji lekkoatletycznej zalega od kilku miesięcy ze stypendiami nie reagując na ich prośby i pytania: kiedy będą pieniądze? – Dać nie dać. Mają być uśmiechnięci. Skończyły się czasy uśmiechu niepełnosprawnego, że tylko za czapkę gruszek startował – dodaje Janusz Rokicki, 4 miejsce na olimpiadzie w pchnięciu kulą.

Bo Januszowi Rokickiemu, który podczas paraolimpiady w Pekinie zajął czwarte miejsce nikt za gruszki nie da odżywek i nie opłaci przejazdów na treningi, które niczym nie różnią się od tych pełnosprawnych olimpijczyków. – Świat idzie tak do przodu, że obciążenia się niewiele będą różnić jednych i drugich. Relizujemy 10 jednostek treningowych w tygodniu. Czyli są dni, kiedy trzeba odbyć dwa treningi dziennie – tłumaczy Wojciech Kikowski, trener kadry lekkoatletów niepełnosprawnych. A przez opieszałość Komitetu między treningami trzeba chodzić i prosić, by mieć za co trenować. Bo to przecież betka, że tak jak Dawid Kulig jest się reprezentantem kraju, mistrzem Europy i piątym człowiekiem na olimpiadzie w wyciskaniu sztangi. – Chodziłem sam po firmach. Udało mi się spotkać życzliwych ludzi, którzy mi pomogli w tym, że się mogłem przygotować. Z tego tytułu, że jestem zawodnikiem kadry paraolimpijskiej. Ja z tego tytułu nie dostałem ani złotówki.

Nie widząc innej możliwości olimpijczycy zwrócili się do prawnika, by ten pomógł im w sporze z własnym komitetem. Ale ani jemu, ani ministerstwu nawet mecenas nie był straszny. – Jesteśmy bardzo zawiedzeni tak postawą komitetu, jak ministerstwa, które w żaden sposób nie odnieśli się do naszych pism. Traktują swoich podopiecznych, a naszych klientów niewłaściwie – uważa Szymon Tatka. Ale w tym, że Ci, którzy jesienią zdobywali medale w Pekinie z orłem na piersi, teraz nie mają za co żyć, w ministerstwie nie widzą nic niewłaściwego. –Poprzedni zapis nie przewidywał przyznawania stypendium za medale na igrzyskach paraolimpijskich. Było to jakieś niedopatrzenie – oznajmił Wojciech Kublik, Ministerstwo Sportu.

Teraz niedopatrzenie ma być podobno naprawione tyle, że tylko w przypadku medalistów, którzy wreszcie otrzymają stypednia. Ale reprezentanci, którzy w Pekinie zajęli czwarte i niższe miejsca nie dostaną nic. – Będą na łasce nie wiem. Sponsorów, rodziców, darczyńców, dobrych ludzi bo państwo nie ma na razie w planie tego – mówi Wojciech Kikowski.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Ale ma pewnie w planie medale na następnej paraolimpiadzie, w Londynie. I Ci ludzie pewnie nie zawiodą, o ile oczywiście starczy im sił i wytrzymałości, by nie ustać w samotnej drodze do już wspólnego, narodowego sukcesu.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button