Zaśmiecone lasy

Zieleń uspokaja. Taki widok może trochę mniej. Zwłaszcza, gdy ma się go, tak jak Józef Urbaniak, tuż za oknem. – Denerwuje, ale co zrobić. Nic nie można na to poradzić. Ktoś to robi w nocy, bo w dzień to nie miałby odwagi – mówi Urbaniak.
Za to i odwagę, i chęci mieli gimnazjaliści z katowickiej 19. Na dobre zakończenie roku postanowili wyczyścić miejsca po wagarowiczach w katowickim rezerwacie Ochojec. – Dotykanie tych śmieci jest nieprzyjemne . W sumie to wolałbym zostać w szkole niż się brudzić, ale trzeba to robić, bo inni śmiecą, a ten bałagan i śmieci nie mogą tu być – stwierdza Michał Janota, gimnazjalista. Takie zdanie zwłaszcza z ust nastolatka to znak, że nie jest dobrze.
Co roku z katowickich lasów wywożonych jest minium 700 metrów sześciennych śmieci, które mogłyby wypełnić basen olimpijski. Tym razem uzbierali 19 worków i jedną oponę, ale to wcale nie znak, że śmieci ubywa.
Jerzy Parusel co roku organizuje tego typu zbiórki i co roku liczy na to, że w przyszłym nie będzie już czego zbierać. – Uważam, że śmieci są tylko chwilowo w rezerwacie. Wierzę, że przyjdzie refleksja i świadomość przyrodnicza, i nie dopuści do tego, żebyśmy mogli śmiecić w rezerwacie – uważa Paruselz Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska.
Nie ważne czy w rezerwacie, czy w lesie, najlepiej na zielonym. Wyrastają jak grzyby po deszczu różne skarby -od plastikowgo widelca począwszy na kanapie czy telewizorze skończywszy. – Najprostszym rozwiązaniem wydaje się być wywiezienie tego do lasu, ale to również kosztuje, bo to obciąża skarb państwa. Ma to krótkie nogi, bo gdzieś ta pętla finansowa się zamyka – stwierdza Bolesław Bobrzyk z Nadleśnictwa w Katowicach. A to powoduje, że leśnicy dwoją się i troją, by ekologiczna świadomość wciąż rosła. I upracie wierzą, że lekcje w takim, jak to miejcu zmienią nieco ekologiczny system wartości.