Zatopione boisko w Rybniku

Miło, miękko… i mokro. To według jednego z rybnickich radnych przymiotniki, które nie powinny opisywać boiska piłkarskiego. – Jest to partactwo. Ktoś robotę sknocił od początku do końca. Szkoda, bo znowu zmarnowały się pieniądze – uważa Benedykt Kołodziejczyk, radny opozycji. Pieniądze nie byle jakie. Bo budowa obiektu, który miał być chlubą regionu pochłonęła prawie cztery i pół miliona złotych. Teraz o tym, że zostały bezsensownie utopione za każdym razem przypominają obfite deszcze. – Oni zgarniają wodę. Od śniegu łopatami, albo jeszcze widziałem, że pręty wbijają żeby ta woda zeszła – mówi Roman Tokarski.
Po półtora roku od oddania boiska miasto w końcu postanowiło znaleźć przyczynę. Bo w istocie ten teren coraz bardziej zaczynał przypominać znajdujące się nieopodal kąpielisko. I tak pojawił się trop. Trop, który doprowadził ich do pobliskiego stawu. – Była teoria, że stwierdzono, że z powodu stawu podmaka to boisko i z tego powodu został on spuszczony – opowiada Szymon Szenk, który dzierżawił stawy od miasta. Za nic mając tradycje miasta, które Rybnikiem nazwano nie bez powodu, pozbawiono je jednego z trzech ostatnich stawów. Nawet koalicyjni radni nieśmiało próbowali przekonać prezydenta miasta, że to nie woda ze stawu wpływa na boisko. – Przekonano mnie, że spuszczenie stawu to będzie jeden z punktów wykluczających pojawienie się wody na boisku – wyjaśnia Józef Skrzypiec, radny koalicji.
Prawa fizyki i tym razem okazały się bezlitosne. Bo woda nie może dostać się na boisko położone metr wyżej niż staw. Poszukiwanie winnego trwa. Z ekspertyzy wykonanej przez Politechnikę Śląską wynika, że wszystkiemu winne jest podłoże, które nie przepuszcza wody. Bo ktoś użył nie tego kruszywa co trzeba. Dlatego miasto prawdopodobnie zdecyduje się na skierowanie sprawy do sądu. Odpowiadać za błędy mają projektant i wykonawca. – Wykonaliśmy projekt jaki jest standardem. W Rybniku zdarzyło się jak się zdarzyło, ale nie ma w tym naszej winy – broni się Wojciech Student, firma ”Projekt 3”. – Od początku realizacji przedstawiciele urzędu wnikliwie sprawdzali wszystko i nie dopatrzyli się żadnego błędu. W tej chwili próbują nas obarczyć odpowiedzialnością – dodaje Jacek Szulc, prezes firmy Budexrem sp.z o.o.
Tak czy owak woda z boiska nie schodzi. Zejdzie za to dodatkowa kasa. Bo w budżecie miasta zaplanowano dodatkowych 650 tysięcy złotych aby doprowadzić boisko do stanu używalności. – Ogłosiliśmy przetarg na tzw. wykonastwo zastępcze. Firma, która zostanie wyłoniona w przetargu poprawi to boisko. Tam będzie wymieniona warstwa przepuszczająca wodę – informuje Lucyna Tyl, rzecznik prasowy Rybnika.
Jak do tej pory przepuszczane są jedynie pieniądze rybniczan. I oby i tym razem nie okazało się ze zostaną bezsensownie utopione.