Zawalona kamienica w Gliwicach

Ciężki sprzęt i eksperci budowlani, którzy dziś na Opolskiej w Gliwicach mieli niemały orzech do… zburzenia. Z niepokojem na to wszystko patrzyli Ci, którzy wczoraj o mały włos nie stracili dachu nad głową. – To był jeden huk, jeden wstrząs. Ja po prostu dzieci z łóżek pozrywałam, wybiegłam na oślep, tu był tuman kurzu i tyle wszystkiego, tu już wszystko leżało – opowiada Anna Sobel, ewakuowana mieszkanka ulicy Opolskiej. Prawie połowa kamienicy, która już dawno przeznaczona była do rozbiórki. – Ta kamienica pustostanem jest już od roku, w miesiącu lipcu nasz dzielnicowy ze straży miejskiej pisał pismo do właściciela rejonu obsługi mieszkańców o zabezpieczenie. Faktycznie, zabezpieczyli doraźnie, zamurowane zostały wszystkie wejścia i okna – wspomina Grzegorz Alczyński, Straż Miejska w Gliwicach.
Mimo to – jeszcze do niedawna mieszkała tutaj jedna rodzina. – W piątek i sobotę, bo ja to widziałem, tu stałem samochodem, bo akurat ładowałem pewne rzeczy na samochód i oni się wyprowadzali i to z czwórką małych dzieci – mówi Adam Motyka, mieszkaniec ulicy Opolskiej w Gliwicach. To cud, że nikomu nic się nie stało – mówią okoliczni mieszkańcy, których widok opuszczonej kamienicy straszył już od dawna. – Małolaty przecież deski tutaj sprzedawali, a administracja powiedziała, że tak mogą rozbierać, mogą wszystko robić co chcą. To właśnie administracje obwiniają za taki stan rzeczy, która ich zdaniem przez kilka lat nie robiła nic by zarówno ten jak i sąsiedzkie budynki odpowiednio zabezpieczyć. – To są ruiny, administracja nasza się przyczyniła do tego, bo mieli to wcześniej zabezpieczać, ale czekali tylko żeby się to rozleciało – uważa Henryk Liszecki, mieszkaniec ulicy Opolskiej w Gliwicach.
Administracja przyznaje, że budynek powinien zostać wyburzony już lata temu. Tyle tylko by go wyburzyć trzeba wysiedlić mieszkańców, a z tym jest problem. – Są pewne problemy, czy były z nowymi mieszkaniami dla tych mieszkańców, również postawy tych ludzi nie zawsze są takie jak należy w kontekście przyjęcia mieszkań, które były proponowane – tłumaczy Michał Leszczyński, ZBM II w Gliwicach. Bo jak mówią często były to mieszkania do kompletnego remontu i do tego małe. Ale Ci, którzy mają ich przesiedlać problemu nie widzą. – Wiadomą rzeczą jest, że ze starego familoka, z takiego standardu jak tam był nikt nie zostanie przeprowadzony do nowiusieńkiego mieszkania w centrum miasta. Naprawdę nie uwłaczając nikomu, bo to nie o to chodzi, muszą być zachowane pewne proporcje – wyjaśnia Marek Jarzębowski, UM Gliwice.
Na które jak najszybciej będą musieli się zgodzić, bo po pierwszej nocy poza domem czekają ich kolejne, bo po dokładnych ekspertyzach wynika jasno, że do tego budynku już nikt nie wrócić nie może.