Zbieg okoliczności?

Chodzi pewnie o to, by człowiek zwrócił uwagę na plakat i osobę. A do hasła na plakacie dodał sobie jeszcze na przykład słowo: głosuj. – Ja osobiście jestem zadowolona z efektów. Mam nadzieję, że Ci którzy patrzą na bilbord również – przyznaje Katarzyna Szymańska, rzecznik prasowy UM w Mysłowicach. Bo wiadomo, że to właśnie o nich w całej zabawie chodzi.
Dlatego pewnie według złośliwych przed wyborami miejskie bilbordy promują nie tylko radio, telewizję, ale i przy okazji za publiczne pieniądze Katarzynę Sszymańską przedstawioną na bilbordzie pewnie nie bez przyczyny z imienia i nazwiska. – Jest to karygodne, żeby robić sobie kampanię za miejskie pieniądze jak już zostały wydane na bilbordy, to coś nie jest tak – uważa Edward Lasok, radny opozycji.
A co dla opozycji jest nie tak, dla osób, które Katarzynę Szymańską na listę wyborczą wciągnęły nie budzi zastrzeżeń. – Znakomita propozycja. To jest przedstawiciel młodego pokolenia. Jest rzecznikiem prasowym, pracuje w samorządzie i mimo młodego wieku ma pewne doświadczenie polityczne – stwierdza Zbigniew Zaborowski, szef śląskiego SLD.
Doświadczenia i przebiegłości politycznej w pozyskiwaniu nośników kampanii wyborczej… tzn. reklamowej nie można Katarzynie Szymańskiej odmówić. Bo co rusz właśnie przez nie spotyka się wyrazami sympatii. – Znajomi sprzed lat przypomnieli sobie, że jest taka koleżanka jak Kasia Szymańska. I nie ukrywam, że jest mi bardzo miło – mówi Szymańska.
Ogólnie miłą atmosferę podtrzymuje Zbigniew Zaborowski, który w sposobach walki młodej działaczki o euromandat nie widzi nic niestosowanego. – Ja nie widziałem tych bilbordów. Pani Katarzyna z pewnością pełni jednak pewną funkcję w mieście i może działać na rzecz miasta. Natomiast kampania do Europarlamentu formalnie nie została jeszcze rozpoczęta – wyjaśnia Zaborowski.
Co do związku przyczyny pojawienia się rzeczniczki prasowej mysłowickiego urzędu na plakatach z urną wyborczą nie ma jednak wątpliwości eurodeputowana Genowefa Grabowska, która wie, że ich ilość ma przełożenie na prawdopodobieństwo zajęcia fotela w Parlamencie Europejskim. – Oczywisty związek jest z tym, żeby nazwisko poszło w lud, żeby ludzie zobaczyli, że taka osoba w ogóle istnieje. Jeżeliby się okazało, że finansowane jest to ze środków miejskich to wtedy jest to duża niezręczność – uważa Grabowska.
Związku z wybrorami do Europarlamentu przełożeni Katarzyny Szymańskiej zdają się jednak nie dostrzegać. – Ja tam nie widzę, że pisze coś o Parlamencie Europejskim, czy o jakiejkolwiek kampanii – oznajmia Ewelina Muzyk-Dzieża.