Zbierali podpisy przeciwko obecności polskich wojsk w Afganistanie

Podpisowa wojna o pokój. W centrum Sosnowca lewicowcy walczą, by polscy żołnierze wrócili z Afganistanu do domu. Działacze Unii Pracy zbierają podpisy pod petycją, którą chcą wysłać premierowi. – Chcemy, aby polski rząd wycofał wojska z Afganistanu. Codziennie w Afganistanie według raportu ONZ ginie jedno dziecko, w ciągu roku ginie tam około tysiąca cywilów – wyjaśnia Paweł Wojtusiak, organizator akcji.
To ostrożne szacunki, bo wszystkich zabitych nie sposób policzyć. Wiadomo za to, że od początku trwającej już 9 rok wojny w Afganistanie zginęło ponad 1700 żołnierzy międzynarodowej koalicji. Szesnastu nosiło na mundurach biało-czerwone naszywki. Wśród nich są także żołnierze z województwa śląskiego.
To najważniejszy, ale nie jedyny koszt misji. W tym roku za operację polscy podatnicy zapłacą ponad miliard złotych. Do Afganistanu trafia najnowocześniejszy sprzęt, którego brakuje w kraju.
Zdaniem Michała Wawrzeckiego, który jako korespondent TVP spędził w kraju Hindukuszu 2 miesiące, są i plusy tej misji. – Wydaje mi się, że robią też coś dla nas. Przede wszystkim dlatego, że się szkolą i są coraz lepsi. Już było dość sporo tych zmian w Afganistanie, więc my zyskujemy na tym, że mamy coraz lepszych żołnierzy – uważa.
Ale z każdego poligonu kiedyś się wraca. – Gdyby wojska koalicji czy wojska polskie opuściły Afganistan, to odbyłoby się to na pewno bez straty dla interesów Polski. Afganistan nie zagraża światu, tzn. pokonani talibowie nie mają broni strategicznej, nie mają broni ofensywnej – twierdzi Robert Borkowski, specjalista ds. bezpieczeństwa.
Jednak na swojej ziemi są coraz groźniejsi, a ich poparcie rośnie. NATO w Afganistanie coraz częściej walczy nie z terrorystami, lecz rebeliantami broniącymi swojego kraju. – Najrozsądniejsze byłoby, żeby w jakimś sensie izolować ten Afganistan, żeby to wszystko się nie rozlało. Natomiast pozwólmy im po prostu rządzić się swoimi prawami. Wprowadzanie tam demokracji dlatego, że nam się w niej dobrze żyje jest po prostu bez sensu – sądzi dr Bogdan Pliszka, politolog.
I być może dlatego chętnych do złożenia podpisu nie brakuje. – Wojsko Polskie powinno autentycznie przygotowywać się do obrony granic tu na miejscu, a nie dorabiać do tego gębę, że jest to obrona naszych granic tam w Afganistanie. To jest nielogiczne – podkreśla Andrzej Jagiełło.
Nielogiczne wydaje się także to, że z wojną w Afganistanie walczą środowiska lewicowe. W 2003 roku to właśnie lewicowy rząd zdecydował o wysłaniu Polaków w pierwszą wojenną misję do Iraku. – To był błąd. Unia Pracy, której akurat jest to protest nigdy nie była za tym, zawsze protestowała, zawsze była przeciwko wysyłaniu polskich żołnierzy do Afganistanu i pod tym kątem przynajmniej jesteśmy bardzo, ale to bardzo konsekwentni – oświadcza Maciej Adamiec, radny lewicy w Sosnowcu.
I jak przystało na konsekwentnych polityków toczą także własną walkę tu na miejscu. Bo dziś w Sosnowcu można się było podpisać na dwóch listach, pierwsza dotyczyła obecności polskich wojsk w Afganistanie, natomiast druga była listą poparcia dla Grzegorza Napieralskiego jako kandydata na prezydenta.
Nie pierwszy raz wojna i polityka idą ramię w ramię. Zostać w Afganistanie czy się wycofać? Dyskusja na ten temat toczy się od dawna. Jej temperatura nie zależy jednak od natężenia walk, lecz od wyborczego kalendarza nad Wisłą.