Ze Śląska nad morze samolotem

Zuzanna Sowińska razem ze znajomymi leci do Gdańska. Stamtąd już tradycyjnie autobusem do Spotu na koncert. – Wychodzi podobnie jak pociąg ekspresowy, a jest dużo szybciej i wygodniej. I udało mi się też tani lot znaleźć na akurat tę okazję. Średnio za miejsce na pokładzie samolotu z Rzeszowa, przez Katowice, do Gdańska trzeba zapłacić 150 złotych. – Gdybym chciał odbyć tę podroż pociągiem, to podejrzewam, że musiałbym mieć dwa i pół dnia, bo z tego co wiem pociąg z Katowic do Gdańska jedzie 12 godzin. Opcjonalnie mógłbym się wybrać samochodem, ale biorąc pod uwagę stan dróg, to też nie byłoby specjalnie rozsądne rozwiązanie – uważa Rafał Gilewski, przedsiębiorca.

Samolotem podróż trwa około godziny. Samochodem nad morze trzeba jechać około ośmiu godzin – to opcja najdroższa. Tą samą trasę pociągiem pokonuje się mniej więcej o dwie godziny dłużej. I może dlatego w ofercie przewoźnika to właśnie połączenie nad morze sprzedaje się najlepiej. – Trzeba będzie chyba wymienić samoloty na większe, bo w tej chwili latamy 30-40 miejscowymi samolotami, a na lato firma chyba będzie musiała podstawić większy samolot – mówi Cezary Orzech, rzecznik Międzynarodowego Portu Lotniczego Katowice w Pyrzowicach.

– Otwieramy go w takim kiepskim momencie, trudnym tak naprawdę. Natomiast przekształci się absolutnie w inny kierunek w sezonie, w sezonie letnim – dodaje Stanisław Nowak, prezes Portu Lotniczego Rzeszów-Jasionka.

Zanim jednak sezon się rozpocznie, w zimie OLT Jetair planuje uruchomienie połączenia z Gdańska do Katowic, ale na zupełnie nowych warunkach. – Osobiście uważam, że Katowice to jest brama do południowej Polski. To jest najlepiej skomunikowane lotnisko na południu Polski. Beskidy są tak naprawdę na wyciągnięcie ręki – podkreśla Ireneusz Dylczyk, dyrektor ds. rozwoju OLT Jetair.

Linie lotnicze planują rozmowy z beskidzkimi ośrodkami narciarskimi o wspólnym połączeniu sił. Być może na jednym bilecie będzie można przylecieć, pozjeżdżać i polecieć z powrotem.