KrajRegionŚwiatWiadomość dnia

Ze Śląska rowerami na Saharę! 9 śmiałków ruszyło na pielgrzymkę Żywiec-Sahara

Tam, gdzie jadą, kościołów właściwie nie ma. Mimo to, właśnie wiara jest głównym celem ich wyprawy. Adrianna z Wisły od 6 lat jeździ na rowerowe pielgrzymki. -Ten wyjazd jest w intencji ludzi niewierzących, ludzi z problemami z wiarą, agnostyków, ateistów ale także w intencji pokoju. No i każdy ma osobiste intencje – mówi Adrianna, która uczestniczy w wyprawach od 6 lat. Chcą dotrzeć do Maroka. Podróż zamierzają zakończyć na Saharze. Chociaż ksiądz Grzegorz i jego towarzysze mają za sobą już niejedną trudną trasę, to on sam przyznaje, że ta będzie wyjątkowa. -Pustynia mocno nawiązuje do wiary, bo w terminologii biblijnej pustynia jest etapem rozwoju wiary my tej pustyni jeszcze nie przejdziemy tak, jak przechodzili ją wielcy prorocy czy ludzie w historii duchowości. My do tej pustyni dopiero dojedziemy – mówi ks. Grzegorz Kierpiec. Organizator pielgrzymki.

 

 

ZDJĘCIA: Uczestnicy pielgrzymki Żywiec – Sahara chcą w 40 dni przejechać na rowerach 5 tysięcy km!

Ciąg dalszy artykułu poniżej

 

Na pielgrzymkę Żywiec – Sahara wyruszyli z Żywca. Przejadą przez pół Europy. Trasa liczy prawie 5000 kilometrów. Pojadą m.in. przez czeski Ołomuniec, niemieckie Dachau, francuskie Vichy, hiszpańską Sevillę i portugalską Fatimę. Odpoczywać będą tylko w niedzielę. By dotrzeć w wyznaczonym czasie, dziennie muszą pokonać 150 kilometrów. Choć mają ze sobą namioty, liczą na pomoc życzliwych ludzi. -Brałam udział kilka razy w tego typu wyjazdach i są wspaniałe! Są dynamiczne, cały czas zmieniają się krajobrazy i właśnie te krajobrazy są wspaniałe więc myślę, że warto tak spędzać czas – dodaje Adrianna. Ci, dla których to pierwszy taki wyjazd też odczuwają duże emocje. Tyle, że nieco innego rodzaju. -Jest oczywiście strach, jak i również stres dominuje przed tą wyprawą zwłaszcza, że z dnia na dzień będzie duży znak zapytania. Natomiast co nas naprawdę będzie czekało na trasie, to się okaże. W każdym razie nie damy się i cel osiągniemy – mówi Tomasz Jaskier, który jedzie po raz pierwszy w wyprawie.

 

Równie dużym hartem ducha co rowerzyści muszą się wykazać ich rodziny. -Jak jechał pierwszy raz, to strasznie baliśmy się gdyby nie modlitwa i nie wsparcie całej parafii, która się modliła za niego i dzięki internetowi mieliśmy wiadomości i łączność z nim – mówią Antoni i Maria Faber, rodzice uczestnika wyprawy do Maroka. Mimo, że takie wyjazdy często okupione są nie tylko zmęczeniem, ale i kontuzjami, chętnych na kolejne długo szukać nie trzeba. –W tym roku jadę już na 8 wyprawę z młodymi, taką wyprawę rowerową w duchu chrześcijańskim. Zaczęliśmy w 2007 i tak cyklicznie co roku najpierw było Wilno, Kijów, Rzym, Jerozolima, Maroko, Nordcape i w zeszłym roku najdłuższa wyprawa na Syberię – mówi o.Tomasz Maniura, organizator rowerowych pielgrzymek. Z tych wypraw powstała już niejedna książka. Ale i tak najwięcej wspomnień zostaje w nich samych.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button