Zemsta czy procedury?

Poważne zagrożenie bez poważnej ochrony. Za to z poważnymi konsekwencjami dwa dni później. Zostałem zawieszony za to, ze skłamałem w TV twierdząc, ze zespół, czy część zespołu nie miała maseczek, kierowca nie miał rękawiczek, a oni twierdzą, że tak nie było – choć Piotr Piszczek z prawdą się nie mijał, dosięgła go kara. Prawdopodobnie właśnie za to, że tej prawdy nie bał się nam przekazać.
Całkiem inną wersję usłyszeliśmy od drugiej strony “grypowego” konfliktu. Nasz pracownik został zawieszony wczoraj po tym jak dyrekcja otrzymała informacje , że zarzucił swojemu koledze, że w kontaktach z pacjentem nie zachował się zgodnie z obowiązującymi przepisami – wyjasnia Jerzy Wiśniewski, rzecznik Woj. Pogotowia ratunkowego w Katowicach Przepisy są jasne. Personel medyczny musi być tak zapakowany szczelnie, żeby na odzieży, na skórze, na rękach nie przenosić tez materiału zakaźnego – tłumaczy Krzysztof Ulbrych, dyr. medyczny “Meldine”. A jak się dokładnie “zapakować ” dokładnie określają procedury. Również te wewnętrzne pogotowia ratunkowego. Przed kontaktem z pacjentem podejrzanym o zarażenie się wirusem A/H1N1 ochronić trzeba głowę, ręce, buty oraz dostęp do dróg oddechowych. Nie powinno również zabraknąć ochronnego fartucha.
W niedzielę, większości wymaganej w takich przypadkach ochrony, zabrakło. Człowiek udzielający pomocy innym przede wszystkim sam musi siebie chronić I jak dodają w sanepidzie – procedury ewidentnie zostały złamane. Przez cały okres transportu, od momentu podjęcia takiego pacjenta do zakończenia procesów zmierzających do dezynfekcji środka transportowego cały czas powinien przebywać w ubraniu ochronnym – mówi Grzegorz Hudzik, SANEPID w Katowicach. Powinien. Zawieszony ratownik nie rozumie jednak dlaczego uwierzono w tej sprawie innemu ratownikowi.
Wątpliwości co do tej sprawy nie ma za to Arkadiusz Piekarski, który w tym roku został zwolniony dyscyplinarnie z wojewódzkiego pogotowia. Zwolniony za to, że nie wykonał służbowego polecenia, które w opinii sądu nie należało do jego obowiązków. Stąd i odszkodowanie. Razem wytykaliśmy błędy panu dyrektorowi pogotowia. Przypuszczam, że pan dyrektor pragnie się zrewanżować. Chorobą, którą powoli toczy śląskie pogotowie, zajmą się teraz w Urzędzie Marszałkowskim. Zapoznamy się z materiałem wówczas będziemy mogli wydawać jakiekolwiek sądy i opinie na ten temat – deklarujeAleksandra Marzyńska, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach. Powściągliwość zrozumiała, bo w tym sporze ile ust tyle opinii. Opinii, których dla dyrekcji pogotowia jest zbyt wiele.