Region

Zlecieli na Nikisz

Chwila cierpliwości i ponad sto osób będzie miało pamiatkę do końca życia. Żeby pojawić się na pierwszym Zlocie Nikiszowian przyjechali z całego kraju, a także ze Szwecji, Norwegii czy Niemiec. Tak jak Piotr Dłucik, który z Nikiszowca wyjechał ponad 30 lat temu. – Każda klatka schodowa ma zupełnie inne gzymsy, inny rozmiar okien – stwierdza Dłucik.

Zanim wyemigrował, trenował pływanie w Naprzodzie Janów, gdzie osiągał duże sukcesy. Wystąpił m.in. na olimpiadzie w Monachium. Mieszkał w tym domu. Jak wspomina, nie tylko wszyscy się tu znali, ale przede wszystkim pomagali sobie nawzajem. – Raz na rok było świniobicie i każdy sąsiad, który dawał coś, żeby ta świnia rosła dostawał jakieś krupnioki, żymloki, coś w tym stylu zawsze było – wspomina Dłucik. 

Dla niego Nikiszowiec zawsze będzie taki sam. – Jest tak jednorazowo wydany, że nie ma szans go zmienić. Tu nie można ulic poszerzyć, tu najwyźej można przystanek przenieść, ale te budynki będą zawsze, ten kościól, ta szkoła. To wszystko będzie dalej tutaj stało – uważa Dłucik. 

Emigranci w Nikiszowcu zmian widzą niewiele, ale dostrzegają je ci, którzy mieszkają tu od kilkudziesięciu lat. – W ósmym się urodziłam, w czwartym wesele, no a potem dalej w pierwszym – mówi Helena Szewczyk.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Krystyna Żołna i Helena Szewczyk jeszcze do niedawna znały tu prawie wszystkich. – Teraz jest Nikisz brzydki. Kiedyś był ładny. Bloki się nie zmieniły, tylko ludzie się zmienili – stwierdza Szewczyk. 

O czasach swietności dzielnicy mówią już tylko w czasie przeszłym. – Na placu mogli być a mieszkania pootwierane, dzieci chodziły, do której chciały. Dzisiaj tego nie ma, nie ma takiej atmosfery, takiej zgody – uważa Krystyna Żołna. 

Ale to wszystko może wrócić. Tak przynajmniej uważają organizatorzy Zlotu Nikiszowian. DUR|00:12 Skórak: – Tak jak panie starsze opowiadają, że można było wyjść i posiedzieć sobie do późnych godzin wieczornych na podwórku, poopowiadać, wypić wspólnie kawę, herbatę, że nikt się nie musiał bać chodzić po ulicach wieczorem – stwierdza Ewa Skórak, organizator zlotu.

Na razie jednak starsi się boją. A strach wzbudzają najczęściej młodzi. Co musi się stać, żeby w Nikszowcu znowu było spokojnie? – Każde służby mogą tutaj robić wspaniałe rzeczy, ale musi też być ten odzew z drugiej strony, czyli ludzie też muszą w to wejść – uważa ks. Zygmunt Klim, proboszcz parafii św. Anny w Nikiszowcu. 

I powoli wchodzą, również Ci z zagranicy. – Bardzo dużo wspomnień, ale uczucia też są przy tym. Także czasami łzy wychodzą – mówi Zygmunt Gąsior, który z Nikiszowca wyjechał 37 lat temu. 

I oby jak najczęściej były to tylko łzy wzruszenia, a nie tęsknoty za tym, że kiedyś w Nikiszowcu było znacznie lepiej. Bo może złote czasy dzielnicy jeszcze kiedyś wrócą.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button