Region

Złomem pod biegun

Szaleni, odważni i zdeterminowani. W sobotę razem ruszyli w jednym kierunku i w jednym celu – na podbój koła podbiegunowego, żeby pomóc dzieciom z domu dziecka.

Bożena Rudnicka na co dzień biznes woman, dziś członek załogi złomu, wyzwań się nie boi. – Rzucam biuro, rzucam pracowników i jadę po wielką przygodę w szczytnym celu – przyznaje Rudnicka. Bo “Złombol” to nie tylko świetna zabawa. Tu najważniejsza jest idea. – Zbieranie pieniędzy na domy dziecka z Katowic. Firmy oklejają się na naszych autach. 100% uzbieranych środków zostanie przekazane na dzieci z domu dziecka – wyjaśnia Marcin Tetzlaff, współorganizator rajdu.

W sobotę dzieci z domu dziecka przyszły na start. I choć dla nich jazda kończy się w Katowicach, nie tracą humoru, bo auta uczestniczące w rajdzie na pewno coś im przywiozą. Dyrektor domu dziecka zaznacza jednak, że nie to jest najważniejsze. – To jest pamięć o nas. To jest taka najważniejsza, niewymierna korzyść z tej akcji – stwierdza Piotr Jarocki, dyrektor Domu Dziecka “Zakątek”.

A uczestnicy “Złombola” o dzieciach pamiętają już trzeci raz. Tylko w zeszłym roku ta akcja przyniosła prawie 50 tysięcy złotych. Ale w tym będzie lepiej – zapewniają organizatorzy. Lepsza i dłuższa jest też trasa. Tym razem złomy jadą nie do Monte Carlo, jak wcześniej, ale na północ aż na koło podbiegunowe. – Samochodów jest 19 w tym roku. Mamy do pokonania 2600 kilometrów. Myślę, że uda się w pięć dni, ale może się to wydłużyć – przyznaje Martyna Kinderman, współorganizatorka.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

O tym najlepiej wie jedna z załóg, która na pierwszą usterkę nie musiała długo czekać. – Zwykłym, nowym autem pojedzie każdy. A tym nie, bo to trzeba umieć – podkreśla Maciej Mikowski, uczestnik rajdu.

I właśnie ta determinacja i pasja przyciąga licznych sponsorów. Jednym z darczyńców jest mecenas Paweł Koehler. Jak mówi ta akcja po prostu porywa. – Młodzi ludzie, którzy ryzykują jadąc tymi gratami. Robią to za własne pieniądze tylko po to, żeby zwrócić uwagę innych ludzi, których stać na to, żeby dać dowolną kwotę na te domy dziecka – stwierdza Koehler. Pytanie tylko, czy Szwedzi i Norwedzy widząc taki sznur aut zrozumieją o co tu chodzi, bo w przeciwnym wypadku mogą pomyśleć, że w Polsce takimi złomami po prostu się jeździ.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button