Zmarł Henryk Mandelbaum, ostatni więzień Auschwitz

Tam zostali zamordowani w komorze gazowej. Mandelbaum ukrywał się korzystając z pomocy miejscowej ludności. Ryzykując życiem pośredniczył w kontaktach między gettem, a stroną aryjską, między innymi dostarczając uwięzionym Żydom żywność. W kwietniu 1944 roku w wyniku donosu został aresztowany w Będzinie. 10 kwietnia 1944 roku został deportowany do KL Auschwitz. Otrzymał numer 181970. Po odbyciu kwarantanny Niemcy wyznaczyli go do Sonderkommando, specjalnej grupy roboczej, która składała się w większości z więźniów narodowości żydowskiej. Byli przymuszeni do usuwania zwłok z komór gazowych i palenia ciał zgładzonych w krematoriach. „Byłem bardzo osłabiony, lecz musiałem wykonać rozkaz esesmana Kurpanika, który kazał mi iść do baraku, w którym przebywali więźniowie pracujący w krematoriach. Było to tzw. Sonderkommando. (…) Kiedy pierwszego dnia zaprowadzono moją grupę do pracy, komora gazowa była pełna uśmierconych ludzi” – wspominał w jednym z wywiadów. Pracował we wszystkich krematoriach Birkenau. Był bezpośrednim świadkiem akcji zagłady około 400 tysięcy Żydów z Węgier latem 1944 roku. Mandelbaum brał udział w przygotowaniach do buntu więźniów Sonderkommando. Nie uczestniczył bezpośredniego w wydarzeniach z 7 października 1944 roku w krematorium IV, gdyż tego dnia pracował w innym krematorium. Dzięki temu udało mu się uniknąć rozstrzelania. Dotrwał do ewakuacji obozu w styczniu 1945 roku. Uciekł z marszu ewakuacyjnego w okolicach Jastrzębia-Zdroju. Po wojnie przez 16 lat był kierownikiem filii w państwowym przedsiębiorstwie handlowym. Prowadził także hodowlę lisów. W 1972 roku przeszedł na rentę, ale nadal przez 15 lat pracował jako kierowca taksówki bagażowej. Do końca dawał świadectwo. Chętnie spotykał się z młodzieżą. Podczas wizyty Benedykta XVI w Oświęcimiu, 28 maja 2006 roku, stał w szeregu byłych więźniów. Jako jedyny nie tylko uścisnął rękę papieżowi, ale ucałował go w oba policzki. „Henryk Mandelbaum mówił o sobie, że przeszedł uniwersytet życia. Rzeczywiście, skala jego doświadczeń jest po prostu niewyobrażalna. Był człowiekiem o magicznej osobowości. Przyciągał do siebie ludzi jak magnes. Mówiąc o sprawach bardzo trudnych, robił to w sposób tak czytelny, że każdy mógł to zrozumieć. Nie było w nim złości, mściwości, nikogo nie osądzał. Mówił mi: +pamiętaj, ludzie są różni, ale nie wszyscy ludzie są źli i nie można mierzyć wszystkich tą samą miarą+” – powiedział Igor Bartosik, historyk państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, przyjaciel Henryka Mandelbauma. Henryk Mandelbaum mieszkał w Gliwicach. W ostatnich dniach przeszedł operację w bytomskim szpitalu.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button